Trzydziesta trzecia sesja nie
przyniosła żadnych rozstrzygnięć dotyczących kształtu miasta w niedalekiej przyszłości. Była długa, nudna i niestrawna mimo że
dotyczyła kluczowej sprawy Karpacza. Tradycją już chyba stały się kłótnie
między radnymi i wyzwiska typu „cep”. W nastrój wczuł się też miejski prawnik i
obrazowym porównaniem dolał oliwy do ognia. Nawet obecność dużej grupy
mieszkańców nie była w stanie uspokoić podminowanych osób. Nieciekawe wstawki
słowne wcale nie dodały smaku
męczącym i przegadanym obradom.
Pojawiło się na niej tylko
jedenastu radnych, tak więc brakowało aż czterech osób. Chyba nie bały się
spojrzeć mieszkańcom prosto w oczy i miały ważny powód nieobecności? Tuż przed
głosowaniami mniej więcej w połowie, doszedł
jeszcze jeden radny.
Zarówno
przeciwnicy, jak i zwolennicy sporządzenia studium byli zgodni, że trzeba ograniczyć nadmierną
rozbudowę miasta. I jedni i drudzy podkreślali, że są przeciwnikami
apartamentowców. Kto z nich mówił prawdę, a kto się z nią mijał? Pierwszą
wskazówką nieczystych intencji było odmówienie Grzegorzowi Kubikowi prawa do
wygłoszenia krótkiej prelekcji związanej z tematem. Nie pierwszy już zresztą raz. Wyglądało to
tak, jakby ktoś się przestraszył rzeczowych argumentów i nie był w stanie
przedstawić swoich kontrpropozycji.
A potem w potoku słów ginęły fakty i
zostawały tylko ogólnikowe hasła. Nie można było dowiedzieć się, jakie tereny
ma ochronić otwarcie studium. Z jakiego powodu nie można zostawić tego studium,
które obowiązuje i dlaczego nie zabezpiecza ono interesów miasta? Skąd się
wzięło przekonanie, że studium jest przestarzałe i jego data przydatności do
użycia minęła? Za to mieszkańcy mogli
usłyszeć, że burmistrz miasta myśli o następnym pokoleniu, a niektórzy radni
tylko o najbliższych wyborach. Czy, delikatnie mówiąc, nie było to porównanie
na wyrost i objaw megalomanii?
Szczęśliwie znalazł się na miejscu radny
Czerniak i zaproponował wycofanie uchwały z porządku obrad. To oznacza tylko jedno: uchwała wróci do
komisji i wróci znowu na sesję, żeby
wszystkim umilić życie, zajmować czas i psuć nerwy. Kto wreszcie odważy się
wyrzucić ten projekt do kosza?