wtorek, 31 stycznia 2017

Pokonany smog. Na papierze?



        Równo rok temu, na koniec stycznia, Rada Miejska przyjęła Plan Gospodarki Niskoemisyjnej dla Karpacza na lata 2016 – 2020. Dotyczył  on oceny stanu i  planów przeciwdziałania zanieczyszczeniom powietrza. Skupił się  na określaniu emisji dwutlenku węgla  i redukcji gazów cieplarnianych.  Solidne opracowanie, które zapewne kosztowało gminę niemało, stwarzało też szansę na otrzymanie dofinansowania do realizacji niektórych punktów planu.

      Obszerna praca, na prawie dwustu stronach opisuje kierunki działań, które zmierzają, m.in. do poprawy jakości powietrza i zmiany przyzwyczajeń użytkowników energii.   Proponuje „zmniejszenie emisji zanieczyszczeń powietrza, w tym pyłów, dwutlenku siarki, tlenków azotu”, „ze szczególnym uwzględnieniem obszarów, na których odnotowano przekroczenia dopuszczalnych stężeń w powietrzu”. Postuluje współpracę z mieszkańcami, zainteresowanymi stronami i działania edukacyjne.

      Gospodarka niskoemisyjna nie jest równoznaczna z niską emisją, czyli wyziewami z  kominów  do 40 m nad ziemią. Podobnie jak zanieczyszczenia powietrza nie są równe smogowi, który powstaje przez połączenie kominowych wyziewów z wilgotnym powietrzem przy bezwietrznej pogodzie. Jednak duża część działań, które może podjąć gmina, zaproponowanych w Planie do 2020 r. jest  taka sama, jak zalecenia dotyczące redukcji niskiej emisji, w tym także spalin samochodowych. Podano łącznie osiemnaście propozycji i wprowadzenie chociaż części z nich przyczyni się istotnie do unieszkodliwienia smogu w mieście. Do ograniczenia pyłów i gazów w powietrzu najbardziej skuteczna wydaje się być „modernizacja nieekologicznych systemów grzewczych”. Także termomodernizacja budynków lub instalacje kolektorów słonecznych i baterii fotowoltanicznych mogą pośrednio wpłynąć na ograniczenie niskiej emisji.

      Od działań władz miasta zależy,  w jakim stopniu plan będzie wdrażany, czy aby nie pozostanie tylko na papierze. Mimo że upłynął już rok od  wejścia uchwały w życie, nie podano do publicznej wiadomości, na jakim etapie znajduje się realizacja planu. Pozostały wprawdzie na to jeszcze trzy lata, ale chyba nie będzie tak, że to  następcy po wyborach będą musieli się mierzyć z problemem?

    Oczywiste jest jedno – miasto posiada strategiczny projekt gotowy do realizacji, żeby poradzić sobie z zanieczyszczeniami powietrza i pokonać smog. Nie trzeba wymyślać dodatkowych rozwiązań. Narzędzia są – teraz trzeba tylko chcieć.

środa, 25 stycznia 2017

Burmistrz działa na własną szkodę?



       Sesja Rady Miejskiej, która odbyła się dzisiaj  poruszyła kilka interesujących  i widowiskowych spraw.   Zaliczyć ją można do  burzliwych i jednej z dłuższych  sesji w tej kadencji Rady -trwała ponad cztery godziny.  Odbyła się przy licznym udziale publiczności, bo omawiana była wysokość opłat targowych. 

       Wśród spraw wywołujących poruszenie znalazło się odwołanie Mieczysława Pajdzika z przewodniczącego Komisji Gospodarki  Komunalnej, Pomocy Społecznej, Bezpieczeństwa i Porządku Publicznego.  Powtórzyła się sytuacja sprzed miesiąca kiedy, podobnie jak teraz, grupa ośmiu radnych odwoływała Grzegorza Kubika z funkcji przewodniczącego Komisji Budżetu i Rozwoju Gospodarczego. 

       Można rzec, że hurtowo rozprawiono się z osobami, które miały czelność mieć inne zdanie w wielu sprawach niż Burmistrz i jego akolici.  Znaleziono sposób, by ukarać  niepokornych radnych i zdusić krytykę działań na granicy  prawa.  Obydwa odwołania nie zawierały merytorycznego uzasadnienia, a więc dały pożywkę do snucia niezliczonych interpretacji i dociekań, czy  gminna władza rzeczywiście ma coś za uszami. Przed głosowaniem radny Pajdzik wygłosił oświadczenie, w którym  domniemywał, że jedną z przyczyn jego odwołania była próba kupna przez burmistrza działki na poprawę zagospodarowania i zatajenie przed radnymi istotnych informacji. Komisja, której przewodniczył wycofała pozytywną opinię na temat sprzedaży nieruchomości, jako niezgodnej z przepisami. 

       To oświadczenie wywołało furię burmistrza. Przewodnicząca udzieliła mu głosu, a on odezwał się tak: „Sesja Rady Miejskiej mimo że jest nagrywana i transmitowana na żywo to nie jest czas i miejsce”, „gdzie może Pan powiedzieć o każdym bzdecie, który kiełkuje w Pańskiej głowie”. Mówił dalej m.in. o   podwyższonych standardach, jakie obowiązują radnych, o odpowiedzialności za słowo, zwłaszcza radnego Pajdzika i Kubika. Padło też zdanie o spiskowej teorii dziejów. W toku wymiany słów i  bardzo chaotycznej dyskusji, nawet miejski prawnik stracił zimną krew i pozwolił sobie na zbędne uwagi.

    Na koniec sesji burmistrz głośno odczytał pismo, w którym radny Kubik prosił go o zabezpieczenie porządku na sesji. Chodziło o pomoc ze strony Straży Miejskiej w związku z zamiarem przybycia wielu oburzonych podwyżką opłaty targowej osób. Nikt nie był w stanie przewidzieć, w jakim kierunku potoczą się obrady. Komentując pismo Burmistrz próbował zadrwić z radnego sugerując, że jego obawy są wyssane z palca. Obśmiewał osobę, której grożono niewpuszczeniem na sesję, którą chciano pozbawić mandatu i którą systematycznie niszczono od wielu miesięcy.

     Jakie skutki przyniesie akcja wymierzona w nielubianych radnych? Nie trzeba być prorokiem, żeby jasno stwierdzić, że odwrotne od zamierzonych. Brutalnie potraktowani radni już budzą zrozumienie i otrzymują poparcie dla swoich działań. A poczynaniom władz miasta coraz więcej osób przygląda się krytycznie. Aż strach pomyśleć, co będzie przed wyborami. Nie tędy droga: dziwne, że nikt Burmistrzowi o tym nie powiedział…

czwartek, 19 stycznia 2017

Smog w Karpaczu: jest, czy go nie ma?



       Tematem numer jeden w okresie jesienno- zimowym w całej Polsce stało się brudne powietrze. Wszędzie biją na alarm - tak,  jakby    wcześniej  powietrze nad  nami i wokół nas było  przejrzyste,    a dopiero jesienią ubiegłego roku zamieniło się w szary pył. Problem występuje i narasta już od wielu lat, ale Karpacz wraz z okolicami  zalicza się   do miejscowości z czystym powietrzem.  Na mapach obrazujących stan powietrza   nasze miasto niezmiennie ma kolor zielony lub niebieski. Te kolory oznaczają, że zanieczyszczeń jest mało. Czy w mieście, w którym leczy się choroby płuc może być inaczej?

        Doświadczenie każdego z nas uczy, że może być i jest inaczej. Wystarczy przejść przez miasto rankiem albo po zapadnięciu zmroku. Gryzący dym kłuje w oczy, a smród palonego plastiku zatyka nos. Co można zrobić w sytuacji, gdy problem średnio obchodzi radnych, a władze miasta, mimo obietnic do dziś nie przedstawiły wyników sprawdzenia przez Straż Miejską najbardziej dymiących miejsc w mieście. A może tego sprawdzenia wcale nie było?

     Z pomocą w walce ze smogiem na Dolnym Śląsku pospieszyło Radio Wrocław.  Razem
z  Dolnośląskim Alarmem Smogowym i klimatologami z Uniwersytetu Wrocławskiego i uruchomiło akcję uświadamiającą połączoną z  badaniami jakości powietrza. ( TUTAJ ). Eksperci już wyruszyli    w teren z samochodem wyposażonym w aparaturę badawczą. Najpierw sprawdzą, czy normy pyłu zawieszonego zostały przekroczone, a potem w wybranych, najbardziej zapylonych miejscach wstawią na tydzień pyłomierze i zinterpretują wyniki. Do tej pory zgłoszono do akcji ponad 100 miejscowości Dolnego Śląska. Są to nie tylko ośrodki przemysłowe jak Bogatynia, ale też ośrodki turystyczne. Nie widać, żeby z Karpacza zainteresował się ktoś  tą sprawą. Wśród podanych przykładów zgłoszeń naszego miasta nie ma. Ciekawi wyników kontroli powietrza byli mieszkańcy miejsc, które mają w nazwie  nazwę Zdrój,  czyli Cieplic, Kudowy, Polanicy, Jedliny i Dusznik.  To znaczy, że tam problem z  brakiem czystego powietrza jest dostrzegalny.  

     Jak sprawdzić w takim razie, czy w Karpaczu powietrze jest czyste i normy zapylenia nie są przekroczone? Chyba tylko na własną rękę poprzez zakup podręcznych pyłomierzy.  A potem przez zadbanie o piec grzewczy i zaopatrzenie się w dobrej jakości opał. Więcej pojedyncza osoba lub rodzina nie jest w stanie zrobić.  Takie działania może podjąć gmina – pytanie tylko, czy chce? 

      Z jednej strony informacja o tym, że Karpacz ma czyste powietrze przyciągnie do miasta turystów i kuracjuszy. Ale z drugiej…. gdy wyniki będą niekorzystne ( co jest bardziej prawdopodobne) trzeba będzie podjąć jakieś działania. W dodatku zaczną się dyskusje na temat opłaty miejscowej i na przykład, dopłat do pieców grzewczych.  A to sporo może gminę kosztować. Dlatego wygodniej jest nie zauważać problemu i przeczekać zainteresowanie mediów tematem.  

      Tymczasem swąd i nieprzyjemne wyziewy w mieście narastają.  Nie tylko z powodu palenia w piecach byle czym i natężenia ruchu ulicznego. Również z powodu prowadzenia złej gospodarki przestrzennej. Blokowanie korytarzy przewietrzania przez nadmierną zabudowę, której końca nie widać prowadzi do zastoisk „złego” powietrza. Czy i kiedy doczekamy się od władz miasta zdecydowanych działań?

piątek, 13 stycznia 2017

Słowo-klucz w naszym mieście



        Z końcem grudnia Google  podało najpopularniejsze hasła, jakie wyszukiwali  internauci w minionym  roku. Na świecie interesowano się głównie grą Pokemon Go i Donaldem Trumpem. Podobnie było w Polsce: wysokie miejsca zajęła  ta sama gra i prezydent elekt Stanów Zjednoczonych.  Interesowano się także  sportem: igrzyskami w Rio i Euro. Polacy chcieli też wiedzieć, jak się wymawia słowo Avon i jak wypełnić wniosek 500+. 
 
        Nie wiadomo, jakie słowa i zdarzenia znalazły się w centrum zainteresowań mieszkańców Karpacza. Nikt takich analiz nie przeprowadził, ani pewnie nie zastanawiał się nad tym. Przyglądając się życiu publicznemu w Karpaczu można wytypować jedno słowo, które powtarzało się często i brzmiało niepokojąco. Tym hasłem był  wygodny wyraz „donos”.

       Dlaczego „wygodny”,  chociaż brzmi ponuro?  Dlatego, że stał się użytecznym narzędziem dla paru cwaniaków w mieście. Odwracał  uwagę od nich samych, od różnych niezrozumiałych zdarzeń  i wątpliwych spraw. Równocześnie stał się cepem, za pomocą którego można było uderzyć i unieszkodliwić każdą interwencję. Okazał się  bardzo  przydatny dla lokalnych „biznesmenów”, którzy nie przywykli do załatwiania interesów zgodnie z prawem tylko wolą ustalenia „na gębę”. Każdy, kto próbował przywrócić  elementarny ład w jakiejkolwiek sprawie w mieście, był zaraz napiętnowany i przyklejano mu łatkę donosiciela. Dzięki temu miejscowi „przedsiębiorcy” mogli   grać rolę  ofiar, czyli szlachetnych obywateli skrzywdzonych  bezpodstawnymi oskarżeniami. 

        W taki prosty sposób, przez  odebranie słowu „donos” prawdziwego znaczenia można dalej robić w mieście co się chce, łamać prawo i nie liczyć się z nikim i z niczym. Nastąpiło zatarcie granicy między zachowaniem obywatelskim a denuncjacją. Działania we wspólnym interesie, zgodne z prawdą i pod własnym nazwiskiem  zrównuje się ze złośliwym pomówieniem, anonimem i wtrącaniem się w prywatne sprawy. Tak więc każda skarga, umotywowana i podpisana staje się donosem i każda interwencja, która zapobiega malwersacjom i niszczeniu dobra wspólnego staje się naganna. 

        Jak skończyć z tym  chorym myśleniem, które przynosi miastu fatalne skutki?  Nie bać się i uczestniczyć w życiu publicznym.  Lokalne  układy nie trwają wiecznie. Również one mają swój kres. Trwają tak długo, jak długo jesteśmy bierni i pozwalamy na takie zachowania.

sobota, 7 stycznia 2017

Równajmy w górę!



      Karpacz po raz drugi w swojej historii przywitał Nowy Rok  na deptaku. Pomysł ze wspólną zabawą w tym miejscu był świetny. Sylwestry pod chmurką  ( lub w namiocie) urządzane niegdyś na stadionie  nawet w połowie nie dorównywały  obecnemu. Potem przez kilka lat było „wielkie nic”, ku wielkiemu rozczarowaniu wielu przybyłych do miasta gości. Teraz dziesiątki osób oglądających występy  na scenie, słuchających muzyki, podśpiewujących i tańczących są najlepszą pochwałą dla inicjatorów i żywą reklamą naszego miasta.

      "Kiedy Stary z Nowym wznoszą toast” życzmy sobie, żeby inne inicjatywy w mieście były równie udane. Żeby  Karpacz był miastem,  do którego zawsze się chętnie wraca, w którym prawie każdy czuje się dobrze, nawet wtedy, gdy pada i wieje. Żeby przyciągał urodą, przyrodą, nastrojem i niepowtarzalnym klimatem.

     Na pożegnanie Starego i powitanie Nowego wymagajmy od siebie: Bądźmy aktywni i zainteresowani tym, co się w mieście dzieje. Angażujmy się w sprawy, które dotyczą nas wszystkich.

      Stawiajmy też wymagania naszej lokalnej władzy. Bez naszej kontroli może  popaść w  rutynę, samouwielbienie albo spocząć na laurach.   Nie może być tak, jak na koniec Starego Roku, że kara spotyka energicznego i pracowitego radnego, a lesera stawia się na piedestale. Kto wie, być może dobrze pracujący radni są jak lustro, w którym przeglądają się inni i widzą własną małość…

      A przede wszystkim, zmieniajmy odważnie to, co jest możliwe tak, żeby Nowy Rok był szansą na zrobienie czegoś nowego i dobrego, a nie przynosił nowych porażek i rozczarowań.