niedziela, 31 grudnia 2017

Z nadzieją w nowy rok. O tych, co zachowali się, jak trzeba



     Szczęśliwie, wśród 15 radnych znalazło się kilka osób, z których możemy być dumni. Na pamiętnej sesji 28 grudnia, zagłosowali przeciwko przystąpieniu do sporządzenia studium i stanęli w obronie Karpacza i jego mieszkańców. Wykazali niezbędną odwagę, która w małym, lokalnym środowisku wiele kosztuje. Nie zapomnieli, że zostali wybrani przez Karpaczan i reprezentują ich potrzeby,  a nie  interesy możnych tego świata. 

     Wiesław Czerniak, Arkadiusz Dobiecki, Grzegorz Kubik, Janusz Motylski i Mieczysław Pajdzik nie zawiedli – pokazali, jak należy wypełniać mandat radnego.W zupełnie podstawowej, kluczowej dla przyszłości miasta sprawie zachowali się po prostu przyzwoicie!

   W nadchodzącym, nowym 2018 roku życzmy sobie i naszemu miastu, żeby wszyscy radni nabrali więcej odwagi i samodzielności. Żeby zaczęli myśleć o Karpaczu, a nie tylko o własnej osobie i o własnej rodzinie. 

Już jesienią odbędą się wybory. Chyba znajdzie się w mieście, co najmniej piętnastu kandydatów na radnych,  którymi wreszcie będziemy mogli się chlubić?

piątek, 29 grudnia 2017

Dziewięciu tchórzy na sesji



    Sesja z 28 grudnia 2017 r. zapisze się w historii Karpacza na zawsze.  Dziewięciu radnych postanowiło otworzyć puszkę Pandory i poddać się  przyjezdnym  bogaczom.  A podnosząc ręce do góry potraktowali mieszkańców jak zbędny balast, taką nikomu niepotrzebną „wkładkę mięsną”. 

    Przebieg  45 sesji  rady miejskiej od samego początku świadczył o tym, że stawka jest wysoka.  Stan nerwowości burmistrza i przewodniczącej rady sięgał momentami  zenitu. Kto chce, może się przekonać na własne oczy na serwisie YouTube. Przez pierwszych czterdzieści minut trwania posiedzenia nie można było ustalić porządku obrad. Nie wiadomo było, który z trzech projektów uchwał dotyczących studium, będzie głosowany. 

    Z chaosu i zamieszania wyłonił się w końcu  osobliwy projekt uchwały  o symbolu 420A. Jak się okazało, urodził się dopiero 21 grudnia, tuż przed Bożym Narodzeniem.  Mało kto o nim wcześniej słyszał, bo nie był prezentowany w komisjach.  Nie pozwolono też na przedyskutowanie go na sesji – tutaj wyjątkowo zdecydowanie zachował się Tomasz Dobiecki.

    Przebieg sesji z zastosowaniem metody „na rympał” bardzo przypominał głosowanie w październiku nad zmianą planu dla pewnego ważnego przedsiębiorcy. Skoro wtedy luźne traktowanie przepisów przeszło, to i teraz przejdzie, a co?

   Burmistrz powinien być zadowolony wyników – upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu. Otwarcie studium przegłosowano po jego myśli i nikt nie  przejął się skokowo rosnącym zadłużeniem miasta. Uchwałę budżetową przyjęto bezproblemowo, a to, że komisje nie wydały opinii w terminie, po prostu zbagatelizowano. A jednak burmistrz do końca sesji był spięty i nerwowy – ciekawe, dlaczego?

 Ciekawe było też zachowanie radnych: Czego się tak bardzo bali, gdy głosowali za otwarciem studium? Utraty względów u burmistrza? Tego, że nie spojrzy na nich przychylnym okiem? Że pominie, nie zauważy, nie nagrodzi? Skąd się u nich wziął tak wysoki poziom lęku? 
Najlepiej było widać ten strach u przewodniczącej rady – składała publiczną samokrytykę, że dotychczas nie brała pod uwagę całości miasta, że myślała tylko o okręgu, w którym została wybrana. To kajanie się i bicie w piersi przypominało  do złudzenia czasy komuny…

 Do zapamiętania 

Za otwarciem wolnej drogi do dalszej zabudowy przeinwestowanego miasta  i tym samym działania na szkodę mieszkańców głosowali: Mirosław Czubak, Antoni Cyganek, Tomasz Dobiecki,  Filip Godyń, Andrzej Olszewski, Irena Seweryn, Tomasz Stanek,  Ewa Walczak i  Wojciech Wesołowski.

Na sesji nie pojawił się Tobiasz Frytz – z pewnością miał ważny powód.
   

poniedziałek, 18 grudnia 2017

Prezent świąteczno-noworoczny od władz miasta



    Rutynowo już od lat, ostatnia sesja w starym roku poświęcona jest budżetowi Karpacza. Podobnie będzie i teraz. Na sesję 28 grudnia zaplanowano kilka punktów związanych z finansami  miasta. Ale oprócz tego,  w programie znajduje się prawdziwa niespodzianka! Po prostu perełka, majstersztyk robienia  mieszkańców  na szaro -  uchwała nr 420/17. Przycupnęła sobie cichaczem wśród innych projektów, niepozorna, nieśmiała, drżąca ze strachu, że ktoś ją rozpozna i przykryła się długą skomplikowaną nazwą niczym płaszczem.

   Przybrała miano w sprawie przystąpienia do sporządzenia studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego miasta Karpacz”, zgromadziła wokół siebie grupkę ośmiu radnych i liczy, że nikt z Karpaczan się nie połapie.  Że błyskawicznie zostanie przegłosowana, a potem możliwie szybko wprowadzona  w czyn.  W mieście tuż przed Sylwestrem turystów jest moc, wszyscy pracują pełną parą i nawet im przez myśl nie przejdzie, jaki pasztet szykuje wybrana „demokratycznie” rada miejska.

   A my, mieszkańcy tego urokliwego miasteczka pod Śnieżką, cieszmy się, cieszmy, ze Świąt Bożego Narodzenia , z  nadchodzącego Nowego Roku  i pamiętajmy, że tej radości zostały nam  dwa, a może nawet trzy lata. A potem ostatnie wolne zielone skrawki miasta zostaną zabudowane i turyści będą tu obecni tylko przejazdem. 

   A później, co będzie jeszcze później? Już nic? 

   Nie, nie będzie aż tak źle. Będziemy mogli tylko przyglądać się, jak walą się w gruzy nasze nadzieje i nasz życiowy, namacalny dorobek. Będziemy mogli westchnąć, jak Grek Zorba: Jaka piękna katastrofa!

środa, 13 grudnia 2017

Karpacz i Szklarska Poręba - dwa miasta bez smogu



    Wczoraj podano do wiadomości ( patrz: jelonka.com ), że Szklarska Poręba znalazła się na trzecim miejscu wśród miast o najczystszym powietrzu w Polsce. Wyprzedziły ją tylko miasta nadmorskie: Gdynia i Sopot. Wyniki opublikowano  za 2016 r. dla miejscowości, które miały stałe stacje pomiarowe. Podano zawartość pyłu PM 10 i rakotwórczego benzo(a)pirenu. W badanym okresie nie zanotowano w Szklarskiej Porębie ani razu przekroczenia norm powietrza ( według Wojewódzkiego Ośrodka Ochrony Środowiska ).

    Burmistrz Szklarskiej Poręby bardzo się z tego cieszy. Jego zdaniem tak wysokie, zaszczytne miejsce to rezultat długofalowej polityki samorządowej. Dzięki niej w mieście jest mało pieców stałopalnych, bo wprowadzano od dawna ulgi na wymianę źródeł ogrzewania.

     W Karpaczu, według zapewnień burmistrza, też mamy czyste powietrze. Mały kłopot polega na tym, że nasze miasto nie ma stałej stacji pomiarowej.   Można więc powątpiewać w prawdziwość tych danych. Zwłaszcza, gdy wyniki zbiera się z bardzo dużego obszaru, na którym Karpacz jest jedną z wielu miejscowości.

     Musi być jednak jakiś problem z czystym powietrzem, skoro miasto finansuje wymianę pieców, a na 2018 r.  zbiera deklaracje, żeby określić zapotrzebowanie na nowe kotły c.o.   Wynika z tego, że idziemy w ślady lepszych od nas, że bierzemy przykład ze Szklarskiej Poręby.

   A na razie sytuacja wygląda tak: Szklarska jest bez smogu i Karpacz jest bez smogu.   W Szklarskiej go nie ma, bo tak mówią badania. W Karpaczu go brak, bo nikt takich badań nie prowadzi. Po prostu groteska.

piątek, 8 grudnia 2017

Stanie na nogi, czy całkiem upadnie?



    Zebrania mieszkańców w czterech okręgach nie udały się. Przyszła znikoma ilość słuchaczy i burmistrz nie miał widowni, żeby pochwalić się sukcesami miasta. Sprzyjająca okoliczność,  jaką było głosowanie nad budżetem partycypacyjnym, została zmarnowana. Okazja, którą  stary burmistrz  wykorzystywał w stu procentach, młody burmistrz zaprzepaścił. Może przeczuwa, że nie on będzie prowadził następne spotkania? A może sądzi, że miejska choinka i Św. Mikołaj lepiej reklamują jego samego niż zebrania z kłopotliwymi pytaniami?

    Faktem jest, że budżet obywatelski znalazł się w poważnym kryzysie. Wady regulaminu i brak elastyczności w dopuszczaniu projektów pod publiczne głosowanie, przesądziły ostatecznie o klęsce. Nie da się zadekretować przepisami każdej sytuacji i pole do interpretacji niektórych punktów w regulaminie zawsze będzie i powinno zostać. 

    Kłopoty zaczynają się wtedy, gdy luki w przepisach tłumaczy się na niekorzyść mieszkańców.  Gdy mówi się bez ogródek: To Pan zrobił błąd. To Wy jesteście winni! Jasne, że można i tak powiedzieć, ale nie jest to zachowanie dobrego gospodarza miasta. 

    W listopadzie, na 44 sesji Rady Miejskiej, radni wskazali wiele rozwiązań, które  mogą odświeżyć ideę budżetu. Mówili o większych możliwościach poprawy wniosków przed zatwierdzeniem. Proponowali  też przekazywanie niewykorzystanych środków na następny rok.  Burmistrz odpowiadał, że część tych propozycji jest realizowana później przez miasto. Problem w tym, że wtedy już nie mieszkańcy decydują, który z odrzuconych projektów wchodzi. Jest do decyzja władz miasta, a  nie obywatelska.
 
    W następnym roku przekonamy się, czy radni wspólnie z urzędnikami ożywili budżet, czy go ostatecznie uśmiercili. Jeżeli będą stworzone dobre podstawy, to może znowu znajdą się wśród nas tacy, którzy poświęcą swój wolny czas i przygotują ciekawe wnioski…