Kochani, walczymy o to, żeby było
tak, jak było” powiedziała w grudniu ubiegłego roku na jednej z demonstracji
znana reżyser. Samorządowcy Dolnego
Śląska chyba potraktowali te słowa zbyt serio. Przeszli do czynów i po niespełna roku, 11
października zaprezentowali oficjalnie Dolnośląski
Ruch Samorządowy. Na czele stanęły osoby o bogatym życiorysie politycznym,
zaprawieni w bojach: marszałek województwa z Bolesławca i prezydent Wrocławia.
Dołączyło do nich kilkunastu
dolnośląskich samorządowców, a
wśród nich jeleniogórzanin Marek Obrębalski. Co najmniej kilkunastu innych ma zamiar przystąpić do prawie
nowej ( ze starymi działaczami ) organizacji. Powoływanie jej do życia zaczęło
się już latem, a na szerokie samorządowe wody wypłynęła jesienią.
Ambicje założycieli sięgają bardzo daleko –
chcieliby, żeby pod szyldem Dolnośląskiego Ruchu wystawiono listy wojewódzkie,
powiatowe, a nawet gminne. Jeżeli plan
się powiedzie, to starzy kandydaci, tym razem zjednoczeni, przywdzieją nowe szaty. Trochę przypudrowani,
uszminkowani, a może nawet po mocniejszym
liftingu będą za dwa lata przekonywać, że są najlepsi do zarządzania samorządami. Jeżeli przyjrzeć się internetowym biogramom, można by przypuszczać, że mamy do czynienia z
nadludźmi: wszechstronnie wykształconymi, sprawującymi niezliczoną ilość
funkcji publicznych i nadzwyczaj dojrzałymi czyli takimi, którymi nie targają
już emocje.
nigdzie nie mogli miejsca zagrzać. Najpierw przystępowali do rozmaitych partii,
a potem lądowali w „Bezpartyjnych
samorządowcach”. Przepoczwarzali się w zaciszach gabinetów tylko po to, żeby
wyfrunąć w nowym przebraniu niczym motyl
na wiosnę i mamić naiwnych świeżymi barwami. A wszystkie działania
podporządkowane były ( podobno ) trzem
słowom: dla dobra regionu.
Całe szczęście, że w małych gminach, podobnych
do Karpacza ludzie się znają i na żadne
nowe metki i szyldy ze starą zawartością nikt się nie nabierze. Wystarczą internetowe sesje Rady Miejskiej,
żeby wiedzieć, na kogo warto zagłosować w wyborach jeszcze raz, a o kim należy
jak najszybciej zapomnieć. Jest tylko jeden szkopuł: w komisjach wyborczych
muszą zasiadać ludzie uczciwi.