piątek, 14 października 2016

Powiatowo-gminne, "żeby było tak, jak było"



          Kochani, walczymy o to, żeby było tak, jak było” powiedziała w grudniu ubiegłego roku na jednej z demonstracji znana reżyser. Samorządowcy  Dolnego Śląska chyba potraktowali te słowa zbyt  serio. Przeszli  do czynów i po niespełna roku, 11 października zaprezentowali oficjalnie Dolnośląski Ruch Samorządowy. Na czele stanęły osoby o bogatym życiorysie politycznym, zaprawieni w bojach: marszałek województwa z Bolesławca i prezydent Wrocławia. Dołączyło do nich kilkunastu  dolnośląskich samorządowców, a  wśród nich jeleniogórzanin Marek Obrębalski. Co najmniej  kilkunastu innych ma zamiar przystąpić do prawie nowej ( ze starymi działaczami ) organizacji. Powoływanie jej do życia zaczęło się już latem, a na szerokie samorządowe wody wypłynęła jesienią.

         Ambicje założycieli sięgają bardzo daleko – chcieliby, żeby pod szyldem Dolnośląskiego Ruchu wystawiono listy wojewódzkie, powiatowe, a nawet gminne.  Jeżeli plan się powiedzie, to starzy kandydaci, tym razem zjednoczeni, przywdzieją  nowe szaty. Trochę przypudrowani, uszminkowani,    a może nawet po mocniejszym liftingu będą za dwa lata przekonywać, że  są najlepsi do zarządzania samorządami.  Jeżeli przyjrzeć się  internetowym biogramom,  można by przypuszczać, że mamy do czynienia z nadludźmi: wszechstronnie wykształconymi, sprawującymi niezliczoną ilość funkcji publicznych i nadzwyczaj dojrzałymi czyli takimi, którymi nie targają już emocje.

                Po bliższym przestudiowaniu CV kilku znamienitych osób widać  więcej. Na przykład to, że wędrowali od związku do związku, od organizacji do organizacji, od komitetu do komitetu i 
nigdzie nie mogli miejsca zagrzać. Najpierw przystępowali do rozmaitych partii, a potem lądowali      w „Bezpartyjnych samorządowcach”. Przepoczwarzali się w zaciszach gabinetów tylko po to, żeby wyfrunąć  w nowym przebraniu niczym motyl na wiosnę i mamić naiwnych świeżymi barwami.          A wszystkie działania podporządkowane były ( podobno )  trzem słowom: dla dobra regionu

        Całe szczęście, że w małych gminach, podobnych do Karpacza ludzie się znają i  na żadne nowe metki i szyldy ze starą zawartością  nikt się nie nabierze.  Wystarczą internetowe sesje Rady Miejskiej, żeby wiedzieć, na kogo warto zagłosować w wyborach jeszcze raz, a o kim należy jak najszybciej zapomnieć. Jest tylko jeden szkopuł: w komisjach wyborczych muszą zasiadać ludzie uczciwi.