Miało być inaczej, a tymczasem nowe władze
miasta coraz wyraźniej działają tak, jak
stare. Miał być koniec z zabetonowywaniem miasta, a jak jest? Wielkie hotele już nie są trendy, za to
budowa apartamentowców ruszyła pełną parą i otrzymała w Karpaczu zielone
światło. Zaczęło się niemrawo, w epoce
poprzedniego burmistrza od dolnej i środkowej części miasta. A teraz epidemia budowlana opanowała nawet Karpacz
Górny i już wkrótce będzie można
podziwiać tam kolejne dziesiątki
mieszkań na wynajem.
Deweloperzy i różnego rodzaju biznesmeni
mają „wspaniałe wizje” tylko brakuje im działek do urzeczywistnienia swoich
marzeń. I tu z pomocą, aż nazbyt gorliwą, przychodzi im nasze miasto.
Praktycznie nie ma sesji, żeby nie poruszano na niej spraw związanych z
przekształceniem i sprzedażą gruntów. Jak
się radnym na jednej sesji uda poskromić zakusy zamiany prywatnych terenów zielonych na budowlane, to zaraz na
następnej pojawiają się próby „pomocy” inwestorom przez sprzedaż dużych działek miejskich.
Jeszcze nie wszyscy w Karpaczu zapomnieli,
jak wyglądała sprzedaż takiej działki przy ul. Narutowicza i czym się
skończyła, a już szykuje się kolejna transakcja. Tym razem chodzi o działkę na Wilczej Porębie
o powierzchni ponad 3,5 tys. m2. Na sesji Rady Miejskiej w przyszłym tygodniu ma
być głosowany projekt uchwały dotyczący
zbycia tej nieruchomości przy ul. Sarniej.
W tej chwili nie ma sensu powtarzać plotek,
kto jest nabywcą i na co zamierza
działkę przeznaczyć. Sesja powinna te
sprawy, przynajmniej w części, wyjaśnić. Pokazać nie tylko to, że dochody miasta się zwiększą, ale również zagrożenia,
jakie ta sprzedaż niesie. Jeżeli faktycznie na Wilczej Porębie powstaną kolejne
apartamentowce to następna, kto wie, czy nie najładniejsza część naszego miasta,
po prostu zbrzydnie. Straci swój naturalny, dziki ( jak mówi nazwa jednej z ulic ) urok i upodobni się do
innych, bezbarwnych fragmentów Karpacza. Położenie tuż przy Parku Narodowym
może nie wystarczyć.
O kolejnych miejscach noclegowych, które
przybędą na zgubę mieszkańców i miasta już nawet nie warto wspominać. Może burmistrz,
który od niedawna na Wilczej Porębie mieszka, zreflektuje się i nie będzie
popierał takich osobliwych i zabójczych dla Karpacza projektów?