wtorek, 20 września 2016

Zabawa w kotka i myszkę



          Są dwa miasta blisko siebie położone, dwie spółki i jedna wiążąca je postać. Dwa miasta to Karpacz i Jelenia Góra, dwie spółki to Cortina di Karpacz i Ariadne, a wiążąca je postać to austriacki biznesmen. W Karpaczu, na pewnej łące, już od lat próbuje zbudować coś atrakcyjnego: a to kompleks hotelowy, a to zespół apartamentowców, a ostatnio nawet podziemne centrum rekreacji.  Jelenią Górę  też próbuje uatrakcyjnić: najpierw na zapleczu rynku miała powstać galeria handlowa, a potem hotel Hilton. W Karpaczu przeszkadza plan miejscowy, a w Jeleniej Górze zbędny już parking.

        Zarówno w Karpaczu, jak i w Jeleniej Górze władze dwoiły się i troiły, żeby pomóc inwestorowi, ale  na tym podobieństwa się kończą. W  Jeleniej Górze samorząd traci cierpliwość. Informacja o tym, że plan wyburzenia parkingu ma akceptację konserwatora zabytków wywołała nerwowość zastępcy prezydenta miasta. Tradycyjna rozbiórka nie jest możliwa, trzeba by użyć materiałów wybuchowych. Zastępca twierdzi, że to tylko gra ze strony inwestora, który, po raz kolejny chce obniżenia podatków. Takie obniżki miały miejsce, kiedy zamierzenia inwestycyjne wydawały się być realne. Od dwóch lat jednak nic się nie dzieje – galeria nie została otwarta, a prace przy adaptacji obiektu na hotel utknęły w miejscu.

            Trochę inaczej sprawa wygląda w Karpaczu.  Władze miasta nie bardzo wiedzą, jak postąpić, żeby zjeść ciastko i mieć ciastko. Jak to zrobić, żeby uspokoić mieszkańców i nie zrobić krzywdy inwestorowi?   Wprawdzie  władze Karpacza wydały decyzję, że żadnej podziemnej inwestycji nie będzie, ale  wadliwą, która bez problemów została uchylona przez sąd. Trzeba będzie wydać nową decyzję. A to potrwa. Strategia gry na zwłokę działa na korzyść inwestora, a co z mieszkańcami? Może się znudzą i nie połapią, co jest grane? 

           W obu miastach, jak na dłoni widać, że lokalne władze są wodzone przez inwestora za nos.  Być może w Jeleniej Górze po raz kolejny obniży się spółce podatki w  nadziei, że wreszcie zacznie coś robić.   
            A co będzie w Karpaczu? Nie wiadomo. Wiadomo, że kapitał zaufania do nowej władzy, jaką miała na początku kadencji, powoli się wyczerpuje. Ileż można bawić się i grać na dwa fronty?