Od wielu miesięcy właściciel działki po dawnej
Jaskółce z ulicy Ogrodniczej nękał różnych członków Rady Miejskiej. Chodził na posiedzenia
komisji usiłując uzyskać zgodę na zmiany
w miejscowym planie zagospodarowania przestrzennego. Chciał rozpocząć budowę bliźniaczego apartamentowca. Miał wprawdzie prawo do postawienia obok
drugiego niedużego obiektu, ale to było dla niego za mało. Obiecywał nawet podarowanie
gminie paru mieszkań i szukał różnych sposobów na przekonanie radnych do
swojego pomysłu. Nic to jednak nie dało.
I
zdarzył się cud! Grupka trzech radnych pisemnie poparła aspiracje
właściciela terenu Jaskółki. Radnych znanych z tego, że ich aktywność na sesjach
Rady Miejskiej sprowadza się najczęściej do zgłaszania wniosków o zakończenie
dyskusji. Lubią też przerywać dyskusje, które nie idą po ich myśli sakramentalnym
stwierdzeniem „to było już omawiane na komisjach.” A tu naraz taka niespotykana
inicjatywa i chęć pomocy biednemu, poszkodowanemu przez zły plan miejscowy
deweloperowi!
Wypada się chyba cieszyć, że znalazły się
w radzie osoby pełne empatii i zrozumienia dla możnego przedsiębiorcy .
Zatroskane niedostatecznym rozwojem
miasta i zbyt małą ilością miejsc noclegowych w Karpaczu:-)). Zdumiewające jest jednak to, że poparły zmiany
w planie miejscowym w ciemno. Uwierzyły
na słowo bez sprawdzenia, jak wygląda częściowo zabudowana działka w terenie. Nie widziały potrzeby
zobaczenia na własne oczy, jaki kolejny olbrzymi budowlany koszmar pojawił się
w mieście.
Dopiero, gdy sprawa zaczęła nabierać
rozgłosu, gdy pojawiły się domysły,
plotki i krytyczne opinie grupka radnych zreflektowała się. Najpierw wycofał się jeden
radny, a potem pozostała dwójka. Pretekstem do odwrotu stała się wizja lokalna
( przeprowadzona po złożeniu pisma, a nie przed ). Tuż przed wakacjami temat
został zamknięty.
Tymczasem w okresie wakacji pojawiła się
w mediach ogólnopolskich sprawa zmiany planu miejscowego pod budowę osiedla w Gdańsku. Na tym osiedlu
prezydent miasta nabył po zniżkowej cenie trzy mieszkania. Do gdańskiego
ratusza weszło CBA i badana jest hipoteza, czy deweloper mógł uzyskać korzystne
zapisy w miejscowym planie zagospodarowania
przestrzennego za obietnicę tańszych
mieszkań.
Dobrze, że w Karpaczu nic takiego się
nie wydarzy – przynajmniej w najbliższej przyszłości. A jeżeli już, to nie z
powodu Jaskółki. Trzeba też podkreślić, że
troje radnych wykazało się zdolnościami profetycznymi i porzuciło pomysł. Zdolność przewidywania
przyszłości to rzadka i cenna umiejętność wśród naszych przedstawicieli.
Ta historia pokazała, że istnienie lobby
apartamentowego w Karpaczu to nie urojenie. Część tej grupy przedstawiła się tym razem bardzo
wyraźnie: z imienia i nazwiska. Czy można mieć jednak pewność, że lobby apartamentowe rzeczywiście jest w
odwrocie, czy raczej tylko przyczaiło się i czeka?