wtorek, 9 sierpnia 2016

Demoralizacja prosto z Karpacza



W ciągu dwóch ostatnich dni w mediach miejscowych i ogólnopolskich pojawiły się dwie ciekawe informacje, które można ze sobą porównać.  Wczoraj napisano o konieczności zwrotu przez gminę Karpacz 2 mln dotacji otrzymanej na przebudowę ulicy Parkowej. Natomiast dzisiaj napisano ( m.in. w brukowym Fakcie) o próbie wyłudzenia przez syna byłej minister 5 mln dotacji ze środków publicznych.

        W Karpaczu, jak się okazało, inwestycja prowadzona na Parkowej wraz z budową tunelu  zawierała szereg nieprawidłowości. Umożliwiła wprawdzie powstanie deptaka, ale nie widać końca kosztów.  Wyszło na jaw, dzięki dociekliwości paru radnych, że część dotacji otrzymanych na przebudowę ulicy przeznaczono na inne cele, niż podane we wniosku. Ponadto realizowano prace dowolnie, nie trzymając się harmonogramu. Wojewoda dolnośląski zlitował się nad Karpaczem  - zamiast 3 mln zwrotu zażądał tylko 2 mln i w dodatku spłaty rozłożył na raty. Można powiedzieć, że mieliśmy szczęście…

        Jaka była reakcja części Karpaczan? Fatalna i kompromitująca nasze miasto. Padały oskarżenia, że radni są donosicielami, że plują na swoje gniazdo, że zdradzają tajemnice. Przecież wszystko można było ukryć, nikt by się nie dowiedział, a miasto byłoby bogatsze. Twierdzono, że to wcale nie jest oszustwo, po prostu takie jest życie. Winni są radni, a zwłaszcza jeden, który działa na szkodę Karpacza i to przez niego miasto ma kłopoty.

       Tak mogą twierdzić tylko osoby zdemoralizowane, którym zatarły się różnice między dobrem a złem. Nie trzeba chyba nikogo przekonywać, że łamanie ustalonych norm prowadzi do nieuczciwości i korupcji. A oskarżanie radnych o donosicielstwo, kiedy wykonują swoje obowiązki to szczyt zakłamania. Zrównywanie ich pracy z anonimowym donosem świadczy jak najgorzej o osobach rzucających takie oskarżenia. Pretensje trzeba kierować tylko i wyłącznie do poprzedniej ekipy rządzącej miastem, która sądziła, że takie „kombinacje” przejdą bez echa.  To dlatego miasto ma kłopoty.

       Dzisiejsza informacja o próbie wyłudzenia 5 mln zł dotacji i przeznaczenia ich na inne cele niż we wniosku przypomina, że jest to czyn karalny. Traktowany na równi z oszustwem i kradzieżą, a nie drobną pomyłką, którą można łatwo skorygować. Tak jest w Polsce. A w naszym mieście pojęcie „dobro gminy” rozumiane jest na opak. Jako „dobro” grupy trzymającej władzę, a nie dobro większości mieszkańców. Tutaj  piętnuje się radnych, którzy kierują się interesem miasta i wciąż jest aktualne porzekadło  „kowal zawinił, cygana powiesili”.