W szybkim tempie, jak przysłowiowe grzyby po deszczu rosną w
centrum Karpacza budy, stragany i cale ściany obwieszone rzeczami, które można
wcisnąć turystom. Bez oglądania się na
prawo – jak nikt się nie czepia to znaczy, że wszystko wolno. Radnemu Grzegorzowi
Kubikowi, który interweniował wielokrotnie w tej i tym podobnych sprawach,
zniszczono parę dni temu samochód. Co się okazało, jaka była reakcja miejscowych
mediów? Jelonka nawet się nie zająknęła,
a i portal nj24 nabrał wody w usta. Na Jelonce można było znaleźć, na przykład wiadomość
o rozbiórce spalonego kiosku w Jeleniej Górze.
Wcale nie lepiej wypadły Nowiny. Ciekawsza dla nj24 była wakacyjna informacja pt. Powstrzymać turystów przed śmieceniem.
O sprawie informowały wyłącznie wrocławskie
portale: www.wdolnymslasku.pl, www.gazetawroclawska.pl i Polskie
Radio Wrocław czyli www.prw.pl Czy zespoły redakcyjne jeleniogórskich mediów
zrobiły sobie wakacje? A na dyżurze zostawiły po jednej osobie, która wklepuje
nieświeże informacje? Trudno w to uwierzyć. Raczej trzeba przyjąć, że w
Jeleniej Górze bardzo wybiórczo przedstawia się rzeczywistość, a być może wręcz
ją kreuje. Sprawy niewygodne i trudne zamiata się pod dywan – po co otwierać
puszkę Pandory?
Całe szczęście, że Karpacz leży w
województwie dolnośląskim. Gdyby był dalej
w woj. jeleniogórskim zdani bylibyśmy wyłącznie na plotki. A fakty są
takie, że zanim doszło do przebicia opon i ozdobienia auta wulgarnymi napisami
i rysunkami, rozpętano internetową nagonkę na radnego. Wypisywano obrzydliwe
niusy i komentarze oraz umieszczono list otwarty z nagrodą za zbieranie na
niego haków. Stworzono odpowiednią atmosferę, żeby zaszczuć i poniżyć.
Bezpośredni atak był już tylko kwestią czasu.
Burmistrz w
rozmowie z Gazetą Wrocławską bagatelizował problem dzikiego handlu. Stwierdził,
że „służby
miejskie kontrolują działalność gospodarczą prowadzoną na ulicach kurortu.
Większość podmiotów działa legalnie. Zainteresowanie deptakiem jest spore, ale
nie wszyscy dostają pozwolenia. Według mnie twierdzenie, że nikt nad tym nie
panuje jest nieuprawnione. W tej chwili prowadzone jest postępowanie w stosunku
do jednego przedsiębiorcy, którego stoisko wchodzi na metr w miejską działkę.
Wzywamy go do usunięcia budki. Innemu przedsiębiorcy jest naliczana karna
dziesięciokrotna opłata za nielegalne zajęcie pasa ruchu.”
Jeżeli
rzeczywiście problem nielegalnego handlu jest tak marginalny, to skąd ten atak?
Z powodu jednej, czy dwóch małych budek? Jeden radny jest taki groźny, że
trzeba go aż tak sponiewierać? Kto w to uwierzy?
Na kilometr czuć,
że sprawa ma drugie dno. Tu nie
wystarczy działanie policji, czy prokuratury dotyczące auta i wpisów na
Facebooku. Tu jest potrzebna praca władz
miasta i wszystkich radnych. A nie tylko
jednego.