sobota, 16 lipca 2016

Co zrobić z wyciągiem na Kopę? Przekuć klęskę w sukces!



      Zrobić „coś” z wyciągiem się nie da. Jest przecież prywatny i tylko właściciel może zdecydować, co dalej. Na nic zbieranie podpisów wśród gestorów turystyki sprzed roku, na nic plany i nadzieje, które okazały się, jak zwykle płonne. Lista podpisów poparcia na rzecz przebudowy wyciągu krzesełkowego, zbieranych w całym mieście okazała się funta kłaków  niewarta. Teraz można sobie tylko poobserwować i krytykować, że nic się nie dzieje i wszystko jest po staremu
.
      Jednoosobową spółkę o wdzięcznej nazwie „Miejska Kolej Linowa Karpacz spółka z o.o.” powołano latem 1997 roku. Jedynym udziałowcem spółki była gmina Karpacz. Jeszcze w październiku 1999 r.  była własnością miasta. Minął rok i w marcu 2001 r. okazało się, że miasto ma w spółce już tylko 48,5% kapitału zakładowego , czyli nie ma nic do gadania. Gmina Karpacz pozbyła się kury, która znosiła złote jaja. Na dodatek, miasto robiło wiele aby jak najszybciej upłynnić resztę udziałów  – kasa miejska świeciła pustkami.

      Obecny właściciel otrzymał niedawno  wszelkie pozwolenia na budowę nowoczesnego wyciągu, a Karkonoski Park Narodowy nie tylko, że nie rzucał kłód pod nogi, ale pomagał ile mógł. Powstał piękny futurystyczny projekt kolejki wraz z zapleczem, kompatybilny z talerzami na Śnieżce. Nic tylko budować! No i po raz kolejny okazało się, że z planów wyszły nici. Już wiadomo, że inwestycja ruszy najwcześniej za rok. Właściciel wyciągu nie otrzymał dofinansowania, a sam nie jest w stanie podołać kosztom budowy.

     Co pozostało mieszkańcom i turystom?  Zamiast złorzeczenia i krytyki znacznie lepsze jest  pozytywne myślenie. Kolej linowa na Kopę należy do najstarszych w Polsce.  Jeszcze parę lat minie i stanie się nową atrakcją turystyczną Karpacza!  Może być, po Śnieżce i Wangu, trzecim w kolejności miejscem, które koniecznie trzeba będzie zaliczyć. Przewieźć się odkrytym, zabytkowym krzesełkiem na Kopę, a potem drałować pieszo na Śnieżkę w deszcz i wiatr – to dopiero frajda!  A nie, jak po stronie czeskiej, bez wysiłku, w plastikowej kabinie na sam szczyt – to godne tylko pogardy.

     A tak przy okazji - nigdy nie uda się  zrobić z Karpacza zimowej stolicy Karkonoszy. Karpacz zawsze będzie przegrywał nie tyko z czeskimi miejscowościami, ale nawet ze  Szklarską Porębą.  Bez względu na to, ile pieniędzy  zainwestuje się w trasy narciarskie i całą zimową infrastrukturę. Matka Natura sprawiła, że na przykład, śnieg na tych samych wysokościach po czeskiej stronie leży miesiąc dłużej niż u nas. Nie wspominając już o ukształtowaniu terenu, powierzchni, braku wody do naśnieżania tras itp.

     Może już czas najwyższy pogodzić się z tym, że Karpacz w zimie jest świetny dla początkujących narciarzy i rodzin z dziećmi i w ten sposób go reklamować? A nie karmić się mrzonkami o zbudowaniu ośrodka narciarskiego na wzór alpejski? Przydałby się czasem kubeł zimnej wody na niektóre gorące głowy w naszym mieście.