Jesienią 2013 r. w mieście zawrzało. Głównym tematem
rozmów dosłownie wszędzie, w domu, w
pracy, w sklepie i na ulicy było
usuwanie drzew sprzed hotelu Rezydencja
w samym centrum Karpacza. Błyskawicznie, w
ciągu paru dni listopada wycięto i wywieziono dorodne drzewa i krzewy ozdabiające
tą część miasta. Zniknęły zielone
płuca deptaka, które dotleniały powietrze, dawały cień i umacniały skarpę. Powstała szara pustka, nad którą w
następnych miesiącach zapanowała cisza.
Wzburzenie
mieszkańców było na tyle duże, że temat został poruszony na sesji w grudniu
2013 r. Wdawało się wtedy, że wszelkie
procedury związane z wycinką zostały zachowane. Tymczasem okazało się, że nie
ma na nią zgody Konserwatora Zabytków, że decyzja nie była z nim konsultowana. Decyzję o wycięciu drzew wydał starosta i
przekroczył w ten sposób swoje kompetencje.
Wiosną 2014 r. prace ziemne ruszyły pełną
parą, pojawiły się maszyny i rozryto skarpę. A trochę później, w lipcu
Konserwator Zabytków wydał zgodę na utworzenie w tym miejscu ogrodu skalnego. Potem zbocze podparto szkaradnymi murkami, a nawet próbowano stworzyć tandetny
park miniatur. Obecnie cały teren przedstawia opłakany widok, w najgorszym z
możliwych, jarmarcznym stylu. Piękny budynek Rezydencji oszpecono dziadowskim
otoczeniem.
Radni, na
sytuację przed Rezydencją zachowali się w typowy dla siebie sposób. Trochę się oburzali
i wkrótce przestali zauważać problem. Tylko
dzięki dwóm radnym sprawa ma swój dalszy
bieg i czeka na rozstrzygnięcie. Reszta położyła uszy po sobie – po co ma
się wysilać i narażać władzy w mieście i w powiecie? Łatwiej podnosić rękę za gotowymi
uchwałami niż zająć się trudnymi
sprawami.
Dzisiaj warto przypomnieć dzieje
zielonego terenu przed Rezydencją ze
względu na położony kilkaset metrów
wyżej warzywniak. Właściciel sklepu wniósł skargę na zachowanie jednego
z radnych. Temat ten wałkowano na XXI Sesji Rady Miejskiej w marcu. Właściciel
chciałby wykupić teren wokół sklepu, ale radni ( nie bez racji ) twierdzili, że
sprawy nie można traktować pojedynczo. Powinna być rozwiązana kompleksowo przy
okazji przebudowy deptaka. Grzegorz
Kubik słusznie przypomniał, że niektórzy obecni radni swoimi dawnymi decyzjami
przyczynili się do powstania takich konfliktów.
Widać było
wyraźnie, że komuś ten warzywniak bardzo przeszkadza. Właściciel sklepu
uskarżał się, że burmistrz miasta porównuje jego obiekt do bliżej
nieokreślonych komórek i garażów. A radny Tomasz Dobiecki zaproponował, że
można by "uwolnić to miejsce i zrobić
kawałek zielonego skwerku z widokiem na Karpatkę".
To jak to
jest? Najpierw radni pozwalają na niszczenie terenu zielonego przed
Rezydencją, a teraz chcą zakładać nieopodal trawniczek z ławeczką i widokiem na
górkę? Czyżby dlatego, że Rezydencja
miała "możnych" protektorów, a tutaj wystąpił tylko właściciel „jakiegoś
warzywniaka”?
Warto śledzić, co będzie dalej.