niedziela, 17 kwietnia 2016

Nie wypalił plan A? To czas na plan B!



       Czy  nasze miasto jest dostatecznie chronione przed dalszymi ogromnymi inwestycjami typu hotele: Gołębiewski i Sandra? W tej chwili można stwierdzić, że tak.  Broni nas przed hotelowymi gigantami miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego. Zmiany w miejscowym planie są dopuszczalne za zgodą radnych. Na stanowisko radnych mogą ( i powinni ) wpływać mieszkańcy, bo to oni najmocniej odczują  skutki tych zmian.

       Najbardziej znaną w mieście obroną Karpaczan przed zakusami wielkich inwestorów jest historia inwestycji na tzw. łące, na Osiedlu Skalnym. W  miejscowym planie obszar ten jest terenem zielonym przeznaczonym na rekreację. Inwestor ( przy wsparciu poprzedniego burmistrza ) próbował  zlikwidować tereny zielone i zabudować je. Według projektów, najpierw miały powstać hotele i apartamentowce, potem nowe centrum Karpacza z deptakiem, a na koniec  nawet podziemny Hilton. Mimo kilkakrotnych prób inwestora nie udało się przekonać radnych dwóch poprzednich kadencji do tych pomysłów – miejscowy plan nie został zmieniony. 

        Urzędujący od półtora roku nowy burmistrz wydał przed rokiem decyzję, którą bardzo się dzisiaj chwali, że podziemnej inwestycji na łące nie będzie. Tylko jakoś tak się dziwnie złożyło, że nie zawarł w tej decyzji stwierdzenia o niezgodności projektu  z miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego. Pozwoliło to inwestorowi przez jeszcze prawie rok ciągnąć sprawę przed różnymi organami, zanim wycofał się z absurdalnego, podziemnego projektu.  Widać było, że burmistrzowi zabrakło zdecydowania i prowadził podwójną grę. Z jednej strony zapewniał mieszkańców, że spełnia ich życzenia, a z drugiej, jak mógł sprzyjał inwestorowi.

      Fakt, że obecny plan miejscowy nie pozwala na inwestycje - olbrzymy  nie oznacza, że tak będzie dalej. Jeszcze  w kwietniu Rada Miejska ma się zająć oceną aktualności Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Karpacza i miejscowego planu, który jest przygotowany na podstawie studium. Na wykonanie opracowania wydano z miejskiej kasy prawie 9 tys. zł.  Ocena studium i  poszczególnych części planu miejscowego  jest obowiązkiem ustawowym radnych.  To wcale nie znaczy, że Rada powinna podejmować uchwałę o otwarciu studium i zmieniać plan miejscowy. Plan można zmieniać fragmentami, w uzasadnionych sytuacjach.  Nie potrzeba na ten cel wydawać dziesiątek tysięcy złotych i robić rewolucji. 

        Jeżeli burmistrz zaczyna mówić o analizach, które wskazują, że studium i plan są już bardzo przestarzałe, to trzeba sobie zadać pytanie, o co tu chodzi? Dla kogo jest przestarzały plan miejscowy, przygotowywany przez ok. 10 lat i przyjęty w 2003 r?  Dla właściciela łąki na Skalnym i dla innych wielkich inwestorów, którym się marzą wielkie hotele i apartamentowce? Czy może dla chętnych na budowę wielkich galerii handlowych? Znowelizowana ustawa o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym pozwala teraz na określenie w studium takich obszarów.

        Jedno jest jasne: Plan  miejscowy na pewno nie jest przestarzały dla większości mieszkańców Karpacza i dla zachowania willowo – pensjonatowego charakteru miasta.  Wypuszczenie dżina z butelki, jakim jest przyjęcie uchwały o otwarciu studium to prosta droga do zrobienia   pod Śnieżką blokowiska i do dalszej degradacji Karpacza.
  
Decyzja będzie należała do radnych.