W dzień wigilii Gazeta Wrocławska pokazała na zdjęciach przyklasztorny kościół w Lubiążu, którego nagie ściany zapełniły się ponownie obrazami Michała Willmanna. Nie, nie powróciły na swoje miejsce prawdziwe płótna wiszące w kościele przez 300 lat – to tylko kopie oryginałów, które po II wojnie wywędrowały do Warszawy. Tytuł prezentacji „Ja tu jeszcze powrócę. Willmann” stwarza nadzieję, że zabytkowi i jego arcydziełom zostanie przywrócona całkiem niedawna świetność. Ekspozycję zorganizowało Muzeum Narodowe we Wrocławiu i Fundacja Lubiąż przy pomocy Samorządu Województwa Dolnośląskiego. Tutaj Warto udać się do Lubiąża i obejrzeć miejsce, które na wiele lat stało się domem artysty i w którym zakończył życie. Tu
Można też zrobić inaczej i zamiast wybierać się w zimową podróż do Lubiąża, odłożyć ją do wiosny. A teraz, zanim Przełęcz Kowarską całkiem śnieg zawieje, odwiedzić Krzeszów. Niedaleko, zaledwie 40 km od Karpacza, w kościele Św. Józefa znajduje się niezwykły cykl fresków, namalowany ręką samego mistrza, który przedstawia historię Świętej Rodziny tak, jakby toczyła się u stóp naszych gór, tu, na Dolnym Śląsku. Podziwiając dzieło i przechodząc od smutków do radości Św. Józefa nie sposób nie dostrzec karczmarza, w którego wcielił się Michał Willmann. Zagradza Józefowi wejście do gospody i gestem odmawia noclegu. Prawie słychać, jak w powietrzu dźwięczy: „Nie było miejsca dla Ciebie…”