Przerwana w środę sesja, zwołana ponownie na piątek, 5 listopada - niezgodnie z pismem wojewody pod nieobecność dwóch radnych – to tylko niektóre z wątpliwych „atrakcji” zafundowanych nam przez gospodarza miasta na koniec tygodnia.
To, czy sesja była legalna, czy nie, okaże się w najbliższym czasie. W tej chwili najważniejsze jest, że umożliwiła przyjęcie trzech bulwersujących uchwał, które kilku osobom przyniosły duże korzyści, a wszystkim mieszkańcom zaserwowały podwyżki podatków.
Jedna z kontrowersyjnych uchwał dotyczyła dzierżawy parkingu miejskiego, z którego profity czerpie rodzina radnego Czubaka. Długa dyskusja nie wyjaśniła, dlaczego nie można przenieść parkometru z ul. Obrońców Pokoju i ustawić go przy ul. Karkonoskiej, żeby opłaty parkingowe zasilały kasę miejską, a nie prywatną. Burmistrz dwoił się i troił, aby nakłonić radę do przedłużenia dzierżawy za symboliczną opłatą, czyli do działania na szkodę gminy. W końcu mu się to udało.
Inna dotyczyła sprzedaży lokalu miejskiego zajętego przez sklep w Karpaczu Górnym, o co bardzo zabiegał radny Pajdzik. Nie pomogły argumenty wskazujące, że ten lokal jest gminie potrzebny, że jest już jednym z ostatnich, znajdujących się w zasobach miasta. Widocznie gminę stać, na położony w pobliżu Wangu „podarunek" dla prywatnej osoby. Ciekawe, czy mieszkańcy Karpacza już wiedzą, że zostali bezceremonialnie pozbawieni własności?
Podążając w ślad za Burmistrzem, radni pozwolili na uszczuplenie majątku gminy kosztem mieszkańców, a równocześnie nałożyli na Karpaczan haracz w postaci podwyżek podatków i opłat, na przykład od nieruchomości. Skutek jest taki, że kilku się cieszy, a reszta zgrzyta zębami. Czy taka „polityka” władz gminnych będzie obowiązywać aż do wyborów?