Listopad stał się dla naszego miasta niepokojącą porą. Odbyły się w nim trzy sesje, które, jedna za drugą poprowadziła nowa Przewodnicząca Rady. Najpierw, jako najstarsza wiekiem osoba rozpoczęła obrady, potem pozwoliła się wybrać na przewodniczącą, a na koniec, po godzinie zamknęła sesję.
Druga część obrad odbyła się dwa dni później, budząc ogromne kontrowersje dotyczące trybu zwołania i prowadzenia sesji. Wątpliwości było bardzo dużo, z którymi nowa Przewodnicząca nie potrafiła sobie poradzić, sama potęgując chaos. Apelowała o zachowanie powagi, próbowała odbierać radnym głos, ucinając wypowiedzi i strasząc wyłączaniem mikrofonu. Następnie, gdy emocje już opadły, prowadziła obrady tonem nie podlegającym dyskusji. Upominała jednych za chęć „pokazania się” i rozwlekłe wypowiedzi, a równocześnie sama, nie zdając sobie z tego sprawy, wpadała w moralizatorskie przemowy.
Na trzeciej listopadowej sesji było trochę inaczej. Przewodnicząca wykazywała się uniżonością wobec wyższych lub równych rangą, familiarnością wobec radnych Burmistrza oraz oschłością i pouczaniem wobec reszty. Oscylowała miedzy „Bardzo proszę, panie prezesie. Taka jest wola rady”, a „Asia jeszcze ty”, „Asia wychodzisz?”. Ponownie prowadziła obrady ex cathedra, z dużą sztywnością. Zadziwiała też niezdolnością do korzystania z prostych w obsłudze urządzeń elektronicznych, które wszyscy radni mają do dyspozycji już od dobrych kilku lat.
Ze zrozumieniem trzeba podejść do kiepskiej kondycji zaplecza Burmistrza, czyli „Aktywnego Karpacza”, jego braku doświadczenia, niechęci do pracy i intelektualnej słabości. Wybór był żaden i Przewodnicząca, jako osoba odpowiedzialna poświęciła się. Nie potrafiła odmówić propozycji, gotowa własnym zdrowiem bronić starego porządku, jeszcze sprzed pół wieku.
Przewodniczącej Rady na pewno należy się tytuł honorowy, bukiety kwiatów i podziękowania za wieloletnią pracę. Na posterunku, na czele rady powinien jednak stanąć ktoś inny.