Czasem zdarza się, że działanie w interesie mieszkańców jest niewdzięcznym zadaniem dla gospodarzy gmin. Niepopularnymi decyzjami łatwo się narazić, a zanim przekona się do nich lokalną społeczność, można stracić poparcie.
W Karpaczu już niemal wszyscy oswoili się z myślą, że na korzystne zmiany dla stałych mieszkańców nie ma co liczyć, bo jeżeli do tej pory, przez prawie dwie kadencje ich nie było, to teraz tym bardziej ich nie będzie. To, czego należy oczekiwać, mieści się w niepięknie spolszczonym słowie „pijar”.
Z tego powodu warto z przyjemnością przeczytać, że są w Polsce miejsca, gdzie włodarze nie boją się ludzi i działają w ich interesie, nawet gdy spotykają się początkowo z niezrozumieniem. Zapraszam do lektury cyklicznych rozmów „Wspólnoty”, która gościła na swojej stronie burmistrza Władysławowa, miasta, podobnie jak Karpacz, turystycznego.
Burmistrz Roman Kużel mówił nie tylko o opłacie miejscowej, podatkach i bonie turystycznym, ale też burzył mit zamożności gmin turystycznych i opowiadał, jak radzi sobie z przedsiębiorcami, którzy próbują we Władysławowie bezkosztowo się wzbogacić. Jego akcja billboardowa głośna była w całym kraju, spotkał się z falą krytyki, ale pozbył się cwaniaków żerujących na mieszkańcach Władysławowa. Polecam. TUTAJ
O takich akcjach w Karpaczu możemy tylko pomarzyć…