„Pogarda dla przyrody i otoczenia, pazerność połączona z brakiem dbałości o potrzeby mieszkańców i balansowanie na granicy jakichkolwiek standardów architektonicznych” jest zdaniem zaczerpniętym z tekstu opublikowanego wczoraj na portalu onet.pl, które wyjątkowo trafnie pasuje do tego, co dzieje się obecnie w naszym mieście. Artykuł napisała Anna Stachowiak pod znamiennym tytułem: „Złote żniwa deweloperów. Z metra kwadratowego trzeba wycisnąć jak najwięcej. Liczy się tylko zysk”.
W przekrojowym omówieniu boomu w budownictwie mieszkaniowym wypunktowano największe patologie, z których część na dobre rozgościła się w Karpaczu. Za pomocą wyrazistych słów takich, jak „patodeweloperka” i „polskie obozy mieszkaniowe” pokazano, do czego dochodzi, gdy samorząd „całuje dewelopera po rękach i pozwala mu na wszystko”. TUTAJ
Nie tylko Warszawa, ale także Karpacz ma już swój Hongkong. Okolice ulicy Kąpielowej świetnie pasują do tej nazwy. Czy taka przyszłość czeka całe nasze miasto?
Artykuł zawiera również optymistyczne akcenty. Niektórzy burmistrzowie i wójtowie stają w obronie mieszkańców i sprzeciwiają się uszczuplaniu terenów zielonych. Szkoda, że nie należy do nich gospodarz Karpacza, a w obronie wspólnej przestrzeni i przyrody muszą się jednoczyć sami mieszkańcy. Może to jednak dobry znak?
Karpacz zawsze stał otworem dla ludzi ciekawych świata, więc niech słowo „obozy” za każdym razem kojarzy się nam przyjemnie: z harcerstwem, młodością, namiotami i przygodą. Nigdy inaczej.