niedziela, 31 stycznia 2021

Sesja i osobliwe petycje

    Na początku comiesięcznej sesji, która tym razem odbyła się w czwartek zajęto się omawianiem  miejskich inwestycji. Mówiono nie tylko o programie inwestycji lokalnych, ale też o modernizacji urzędu i o przebudowie deptaka. O ile pozyskanie środków na deptak jest ciągle wielką niewiadomą, to zapowiedź w najbliższym czasie modernizacji budynku urzędu  spowodowała zdziwienie jednego z radnych.  Wiesław Czerniak stwierdził, że na poprzednich sesjach nie było  żadnej dyskusji o przebudowie, a teraz okazuje się, że jest już gotowy projekt.  Burmistrz odpowiedział, że pozwolenie na budowę ma już od czterech lat, a  w swoim programie wyborczym umieścił zadanie przystosowania urzędu dla potrzeb osób starszych i niepełnosprawnych.  Czyżby to oznaczało, że projekt i pozwolenie istniały już w poprzedniej kadencji?

    Wśród projektów uchwał trzeba wyróżnić zwolnienie części przedsiębiorców z podatku od nieruchomości  za pierwszy kwartał. Uchwała dotyczyła tych firm, których sytuacja finansowa w związku z pandemią uległa pogorszeniu.  Długo też omawiano i ostatecznie odrzucono   nową propozycję  dla właścicieli warzywniaka w centrum, związaną z dzierżawą. W tej sprawie od dawna panuje jakiś dziwny bezwład, a brak woli rozwiązania problemu, korzystnego dla obu stron wskazuje na głębokie podziały wśród radnych.

    Chyba po raz pierwszy na sesji rozpatrywano trzy petycje pod rząd. Dwie z nich odrzucono  w głosowaniu od razu, ponieważ nie spełniały wymogów formalnych. Organizacje, które za nimi stały, np. Tymczasowa Rada Stanu Polskiego, nie istniały w żadnym rejestrze, a na jednej z petycji podpis był nieczytelny. Trochę inaczej było z trzecią, nad którą rada postanowiła się pochylić. Złożyła ją osoba prywatna, ale zupełnie nie można się było zorientować, czego dotyczyła.  Przewodniczący stwierdził, że nie będzie jej całej odczytywał, a z tego, co przedstawił, wychodził jakiś nonsens związany z „demokracją” i „wolnością”. Znowu powtórzyło się to samo, może nareszcie ostatni raz: Rada wie, ale nie potrafi przekazać innym, o co chodzi.

     Na koniec poruszano obszernie gospodarkę ściekową w gminie i okolicy: od Karpacza Górnego poprzez ul. Nadrzeczną, aż do Mysłakowic.  Na dłużej zatrzymano się przy ściekach zrzucanych przez sanatorium Zarzecze, które powinno do Łomnicy przy zaporze spuszczać czystą wodę. O tym, że tak nie jest mówili radni i pośrednio nawiązywali do materiału  Magazynu Śledczego z Karpacza, jaki przedstawiła 14 stycznia Telewizja Publiczna. Burmistrz, przy okazji wspomniał o kontroli szamb w mieście, która wykazała, że niektóre z nich były mocno rozszczelnione…

piątek, 29 stycznia 2021

Skromność - uczucie nieznane

 

   Wczoraj, na sesji radny Talaga gorąco chwalił Burmistrza za  obronę  Karpacza i górskich gmin turystycznych, które buntują się przeciw  rządowym ograniczeniom w walce z pandemią. Prosił, żeby Burmistrz przekazał innym sygnatariuszom Porozumienia Gmin Górskich podziękowanie w jego imieniu, bo, jak zaznaczył tylko te gminy  bronią interesów firm turystycznych, a nie  gminy nadmorskie, czy z Mazur. O takim drobiazgu, że tylko w górach jest teraz sezon turystyczny, a nie nad morzem i  jeziorami nie wspomniał.

   Na tak wyrażone poparcie radnego, który często  czuje się w obowiązku głośno chwalić   czyny Burmistrza zareagował Przewodniczący  i w imieniu  całej rady dołączył się do samorządowych pozdrowień. I niech tak zostanie.

   A dzisiaj  lokalne portale podały, że Burmistrz Karpacza na aukcji WOŚP wystawił na licytacji wycieczkę skiturową z samym sobą! Jak widać, włodarz naszego miasta mocno wierzy w swoją gwiazdę i nie widzi żadnej niezręczności w tym pomyśle.  Na ile zostanie oceniona taka megalomania przekonamy się wkrótce. Dobrze, że dla równowagi w ofercie znajdują się jeszcze kalendarze z autografami lekkoatletów i  vouchery na pobyt w hotelach -  próżność i bufonada zostały trochę przysłonięte. Właściwie nie można się nawet za bardzo dziwić, gdy równocześnie, z tej samej okazji  prezydent Jeleniej Góry zaprasza na obiad w swoim towarzystwie - widać taka moda…

   Nieustanna promocja własnej osoby, przy każdej okazji też ma swoje granice, po przekroczeniu których staje się niestrawna.

 

piątek, 15 stycznia 2021

Wrocławskie Fakty zestawiane dowolnie...

 

  „Bunt przedsiębiorców w Karpaczu” – tak zatytułowała wczoraj  fragment programu informacyjnego lokalna telewizja publiczna z Wrocławia.

  Nagranie składało się z kilku migawek, a na początku pokazano spotkanie karpackich właścicieli małych firm. W trakcie debaty przedsiębiorcy zapowiedzieli otworzenie od poniedziałku swoich pensjonatów, restauracji i wyciągów, bo widmo bankructwa zagląda im w oczy. Później wypowiadał się medyk, mówiący o nadchodzącej trzeciej fali pandemii i konieczności zachowania ostrożności, a w chwilę potem wspomniano  o karach, jakie grożą za złamanie obowiązujących przepisów.  Na moment pokazano też Świeradów, a zakończeniem było przypomnienie o pomocy z Tarczy 2,0 dla przedsiębiorców i wystąpienie Jarosława Gowina o przeznaczonym miliardzie złotych dla górskich gmin turystycznych.

   Każda migawka zawierała prawdziwe informacje, ale zestawienie ich razem wprowadzało w błąd. Protest właścicieli małych firm wynika z tego, że teraz, już od prawie miesiąca, w okresie, kiedy Karpacz pracuje co roku pełną parą nie dostali żadnej pomocy. Pomoc otrzymali i otrzymają inni, ale nie oni. Straty idą w tysiące i dziesiątki tysięcy złotych. Wygląda to tak, jakby w turystyce liczyły się tylko duże firmy  i urzędy gmin. Można sądzić, że na małe, zazwyczaj rodzinne biznesy, gdzieś na szczytach władzy po prostu machnięto ręką, jako niewarte uwagi.

  Pokazanie w programie hotelarza ze Świeradowa, było nieporozumieniem. Należy on najprawdopodobniej do wąskiej grupy, która pomoc otrzymała – dlatego swobodnie mówił o zamknięciu działalności do końca stycznia.

   Wielka szkoda, że relacja z Karpacza stała się dezinformacją, a nie faktami opartymi na prawdzie.  Kiedy nastąpi sprostowanie i rzetelne podanie sedna sprawy? TUTAJ

środa, 13 stycznia 2021

Kto pomoc dostał, kto nie dostał i co dalej

    Hotelowa arystokracja z Karpacza pomoc otrzymała. Zamknęła podwoje i  można sądzić, że spokojnie czeka na lepsze czasy. Jednak nie – właściciel największego hotelu „Gołębiewski” ocenił, że zbliża się do ściany i skrytykował rządową ofertę.  Odpowiedział mu mocno i wyraziście Prezes Polskiego Funduszu Rozwoju.  Paweł Borys, pochodzący, nawiasem mówiąc z Jeleniej Góry stwierdził, że  hotelarz przekazuje klasyczne  fake newsy. TUTAJ

    Znacznie gorzej wygląda  w tej chwili sytuacja pensjonatów, willi, kwater  i restauracji – one pomocy nie dostały żadnej, a jest ich najwięcej i to one są solą naszego miasta. Utrzymują się z nich całe rodziny i przez długie lata świadczyły o przedsiębiorczości i zaradności mieszkańców. Jeżeli nie pozwala się im pracować w sezonie i równocześnie nie dostają żadnego wsparcia, to oznacza, że skazuje się je na powolną zagładę albo przejście do szarej strefy.

   Ostatnie rządowe wsparcie dla samorządów nie pomoże rodzinnym firmom, bo zwolnienia od podatków od nieruchomości są kroplą w morzu potrzeb. Mówił o tym wczoraj bez ogródek Burmistrz Zakopanego dla Serwisu Samorządowego PAP i jasno przedstawiał istotę problemu. TUTAJ

   Równocześnie na stronie internetowej Zakopanego pojawiło się ogłoszenie, w którym gospodarz miasta zaznaczył, że informacja rządowa z 11 stycznia jest dobrym punktem wyjścia do złagodzenia skutków pandemii, ale niewystarczającym. W zwięzłych słowach nakreślił sytuację, oczekując na publikację szczegółów rozwiązań i realną pomoc.

 Karpacz ograniczył się do licznika strat i słownych fajerwerków Burmistrza. Można i tak.

 

 

 

sobota, 9 stycznia 2021

Wolne miasto Karpacz

 

    Czy komuś  marzy się powtórka z  niedawnej historii  i próbuje zorganizować powszechną rozróbę posługując się, tym razem Karpaczem?  

  Najpierw, przed Bożym Narodzeniem, 22 grudnia  Burmistrz udzielił Onetowi wywiadu i odpowiadając na pytania Bartosza Węglarczyka zasugerował barwnie, że miasto nie przygotowuje się do Świąt, czy Sylwestra, a do stanu wyjątkowego. Ocenił, że sytuacja jest bardzo trudna, podobnie jak w innych gminach turystycznych. W swoim   wystąpieniu, żonglując swobodnie danymi  powoływał się na Szwajcarię, Słowację i Czechy, ale pominął Niemcy. Ocenił bardzo krytycznie działania rządu twierdząc, że spotkania z przedstawicielami rządowymi były kurtuazyjne, a  kiedy mówił na jednym z nich o możliwym obywatelskim nieposłuszeństwie, w odpowiedzi usłyszał, żeby ich nie straszyć.

  Potem, 4 stycznia internetowe Nowiny Jeleniogórskie wybiły w tytule „W Karpaczu chcą wypowiedzieć posłuszeństwo” i napisały o pomyśle referendum grupy mieszkańców Karpacza, w którym będzie pytanie o nakazy i zakazy wprowadzane wbrew Konstytucji.  Przytoczyły też wypowiedź mieszkanki Karpacza, która stwierdziła: „chcemy, by Karpacz stał się taką gminną autonomią pod względem praworządności”.

  W międzyczasie wypowiedzi różnych osób było mnóstwo: w nagraniach i spotkaniach na żywo, łącznie z tzw. Stolikiem Wolności. Karpacz znów stał się  modny i popularny -   w innych gminach postawiono na dalsze rozmowy z rządem, ale nasze miasto próbuje się stawiać i iść za wszelką cenę własną drogą.

  Wśród zamętu,  hiobowych wieści i katastroficznych wizji są dwie dobre zapowiedzi. Pierwsza dotyczy postawy Burmistrza, który zaczął się mocno utożsamiać  z mieszkańcami i ich losem. Wcześniej  nie był taki wrażliwy, a jego decyzje działały raczej  na korzyść miejscowych i międzynarodowych oligarchów. Druga wiąże się z aktywnością grupy mieszkańców Karpacza, która stara się wywrzeć wpływ na decyzje dotyczące branży turystycznej. Większość z niej dotychczas była bierna i  sprawy społeczne  niewiele ją obchodziły. Dzisiaj próbuje sięgać po dalekie cele.

  Bardzo cieszy zjawisko, że niektórzy z nas mają duże ambicje. Jeżeli chcą praworządności, najlepiej, na początek zająć się nią w najbliższym, gminnym otoczeniu, bo przykładów jej naruszania nie brakuje. A słowo „autonomia” źle się w Polsce kojarzy – przypomina,  na przykład  o Ruchu Autonomii Śląska, czy Wolnym Mieście Gdańsku.  Droga do wolności jest długa i wyboista, dlatego warto wiedzieć, z kim się idzie i  przejść ją w dobrym towarzystwie.

   Jest  prawdopodobne, że w tym roku  w Karpaczu odbędą się dwa referenda: nie tylko to zapowiadane teraz.  Możliwe jest też referendum w sprawie odwołania Burmistrza, któremu radni w ubiegłym roku nie udzielili wotum zaufania.  Jeżeli teraz go nie zdobędzie, gminne głosowanie może być koniecznością. 

   Życzmy sobie na nowy rok zdrowego rozsądku, trzeźwego umysłu i… zapomnijmy o referendach.