sobota, 18 lipca 2020

Z Obornik do Karpacza nie tak daleko...


     Raptem niewiele ponad 300 km dzieli Karpacz od miejscowości, którą od dwóch dni polskie media wymieniają wielokrotnie. Chodzi o słynną już, wielkopolską Stobnicę w pobliżu Obornik, w której na skraju Puszczy Noteckiej powstaje potężny zamek. Budowany był w tajemnicy i dopiero przed dwoma laty zdjęcia lotnicze ujawniły skrywaną prawdę. Zaczęło się publiczne drążenie tematu, jak to się stało, że na terenach chronionych Naturą 2000 inwestor otrzymał pozwolenie na budowę.

    Mimo powszechnego oburzenia i kontroli administracyjnych zamek budował się dalej, jak gdyby nigdy nic, a sprawa przycichła i wydawało się, że  zostanie ukryta pod grubą warstwą kurzu. A jednak nie – historia odżyła, bomba wybuchła i zanosi się na to, że nie będzie tylko zwykłym kapiszonem…

   W ostatni czwartek zatrzymano siedem osób związanych z inwestycją  i przewieziono je do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Wśród nich znalazł się główny architekt i główny projektant inwestycji, dwóch biznesmenów oraz urzędnicy z Wydziału Architektury i Budownictwa ze starostwa w  Obornikach. Zarzucono im m.in. poświadczenie nieprawdy w dokumentach, prowadzenie budowy niezgodnie z prawem oraz niedopełnienie obowiązków służbowych.  Nikt z zatrzymanych nie przyznał się do winy: niektórzy odmówili zeznań, inni zasłaniali się niepamięcią.   Ponadto Prokurator Okręgowy wystąpił do Wojewody Wielkopolskiego z wnioskiem o wstrzymanie prac na budowie.

   Pozornie sprawa nie ma związków z Karpaczem, w końcu pozwolenia budowlane wydaje i tak starostwo powiatowe w Jeleniej Górze. Jednak, gdy przyjrzeć się problemowi bliżej, to dotyczy on wielu miejscowości w Polsce, w tym również naszego miasta. Na przykład, w Karpaczu obowiązują plany miejscowe, za przestrzeganie których „ktoś” odpowiada. Władze lokalne mają też dużo innych możliwości, aby patologiom inwestycyjnym zapobiec.  Można przypuszczać, że teraz będą bardziej skore do działania - szkoda, że raczej z lęku niż z obowiązku.