Raptem niewiele ponad 300 km dzieli Karpacz
od miejscowości, którą od dwóch dni polskie media wymieniają wielokrotnie. Chodzi
o słynną już, wielkopolską Stobnicę w pobliżu Obornik, w której na
skraju Puszczy Noteckiej powstaje potężny zamek. Budowany był w tajemnicy i
dopiero przed dwoma laty zdjęcia lotnicze ujawniły skrywaną prawdę. Zaczęło się
publiczne drążenie tematu, jak to się stało, że na terenach chronionych Naturą
2000 inwestor otrzymał pozwolenie na budowę.
Mimo powszechnego
oburzenia i kontroli administracyjnych zamek budował się dalej, jak gdyby nigdy
nic, a sprawa przycichła i wydawało się, że zostanie ukryta pod grubą warstwą kurzu. A
jednak nie – historia odżyła, bomba wybuchła i zanosi się na to, że nie będzie
tylko zwykłym kapiszonem…
W ostatni czwartek
zatrzymano siedem osób związanych z inwestycją i przewieziono je do Prokuratury Okręgowej w
Poznaniu. Wśród nich znalazł się główny architekt i główny projektant
inwestycji, dwóch biznesmenów oraz urzędnicy z Wydziału Architektury i
Budownictwa ze starostwa w Obornikach. Zarzucono
im m.in. poświadczenie nieprawdy w dokumentach, prowadzenie budowy niezgodnie z
prawem oraz niedopełnienie obowiązków służbowych. Nikt z zatrzymanych nie przyznał się do winy:
niektórzy odmówili zeznań, inni zasłaniali się niepamięcią. Ponadto Prokurator Okręgowy wystąpił do
Wojewody Wielkopolskiego z wnioskiem o wstrzymanie prac na budowie.
Pozornie sprawa nie
ma związków z Karpaczem, w końcu pozwolenia budowlane wydaje i tak starostwo
powiatowe w Jeleniej Górze. Jednak, gdy przyjrzeć się problemowi bliżej, to
dotyczy on wielu miejscowości w Polsce, w tym również naszego miasta. Na
przykład, w Karpaczu obowiązują plany miejscowe, za przestrzeganie których „ktoś”
odpowiada. Władze lokalne mają też dużo innych możliwości, aby patologiom
inwestycyjnym zapobiec. Można
przypuszczać, że teraz będą bardziej skore do działania - szkoda, że raczej z lęku niż z obowiązku.