piątek, 31 lipca 2020

Bankier "promuje" bon turystyczny

    W przededniu uruchomienia programu wspierającego polskie firmy turystyczne i rodziny z dziećmi, główny analityk portalu bankier.pl, Krzysztof Kolany napisał artykuł  zatytułowany „Ekonomiczne konsekwencje bonu turystycznego”.  Każdy, kto oczekuje rzetelnych informacji z poważnego źródła, będzie mocno rozczarowany – zamiast analizy ekonomicznej, opartej na solidnych podstawach otrzyma polityczną propagandę krytykującą wszystkich: tych, którzy bon śmieli wprowadzić i tych, którzy z niego będą korzystać.

   Artykuł, w którym już na wstępie podano błędną wiadomość, o rejestracji przedsiębiorców w Polskiej Organizacji Turystycznej należy przeczytać m.in. dlatego, że przytacza informację z okolic Karpacza. Autor pisze: „… anegdotyczne doniesienia o tłumach nad polskim wybrzeżem Bałtyku, Tatrach, Karkonoszach, czy Mazurach sugerują, że branża turystyczna nie potrzebuje wsparcia, bo radzi sobie całkiem nieźle”. Podobnych argumentów, świadczących o tym, że autor nie ma bladego pojęcia, jak pracują miejscowości turystyczne i jak działa cała polska turystyka, jest znacznie więcej.

   O pandemii nie ma w artykule ani słowa i wydaje się, że jest to celowy zabieg: oddzielić skutek (czyli zapaść gospodarczą) od przyczyny (czyli koronawirusa ).  Za to nie brakuje odniesień do nieudolnych rządzących i porównań z czasów PRL.  Wspomnienie o bonie towarowym (razem ze zdjęciem) jest  mało sugestywne, bo autorowi mylą się peweksowskie bony z kartkami.

    Nie do końca wiadomo, o co ekonomiście  „Bankiera” chodziło. Czy o to, że program jest skierowany do niewłaściwych adresatów: nie dość, że do rodzin, to jeszcze do małych firm, a nie dużych hoteli i międzynarodowych przewoźników.  Czy może raczej o to, żeby koniecznie „kopnąć” nielubianą władzę. Najbardziej smutny jest fakt, że zamiast prawdziwych informacji, główny analityk kompetentnego portalu zaserwował pomieszanie z poplątaniem. https://www.bankier.pl/wiadomosc/Ekonomiczne-konsekwencje-bonu-turystycznego-7932885.html

środa, 29 lipca 2020

Jak długo jeszcze będziemy bogaci?


     „Bogactwo w przededniu kryzysu” – tak został zatytułowany świeży ranking zamożności samorządów. Opublikowało go wczoraj  wydanie internetowe Wspólnoty, a całość raportu przygotowali  Paweł Swianiewicz i Julita Łukomska. Metoda obliczania bogactwa samorządów pozostała taka sama, jak w ubiegłych latach, czyli dochody gmin w przeliczeniu na jednego mieszkańca. Uwzględniono tylko dochody własne samorządów i otrzymane subwencje pomijając dotacje celowe. Ranking w podziale na gminy zależnie od ich wielkości zmniejszył się w ubiegłym roku o dwie jednostki. Zabrakło w nim Ostrowic i Boguszowa-Gorców.  Pierwsza z gmin została zlikwidowana z powodu wysokiego zadłużenia, a druga nie została ujęta w danych przekazanych przez Ministerstwo Finansów, właściwie nie wiadomo, dlaczego.

      Według autorów opracowania, sytuacja finansowa samorządów za 2019 r. przedstawia się nieźle, ale gorzej niż w 2018 r. Trudno jest też prognozować, na podstawie dostępnych danych, jaki będzie rok 2020 – wiadomo tylko tyle, że będzie  gorszy. Samorządy, z różnych powodów nie wykorzystały okresu dobrej koniunktury gospodarczej i nie są zbyt dobrze przygotowane na nadchodzący kryzys. Widoczny jest m.in. spadek nadwyżki operacyjnej, szybki wzrost kosztów pracy i kosztów wykonywania zadań oświatowych. O spadku samodzielności samorządów świadczy, na przykład wzrost udziału dotacji celowych w dochodach budżetu.

       W kategorii  miasteczek, w której znalazł się Karpacz, niezmiennie,  od początku publikowania rankingu czołowe miejsca okupuje Krynica Morska. Nasze miasto zasłużyło na dobrą ocenę, czyli znalazło się na miejscu czwartym z dochodem „na głowę” 7505,46 zł. W ubiegłym roku było dziesiąte. Najbardziej ciekawe jest to, czego jeszcze nie wiemy: Czy czeka nas rzeczywiście na koniec roku twarde lądowanie. POLECAM

sobota, 25 lipca 2020

Miasto jedyne w swoim rodzaju


    Już nie tylko Śnieżka i Wang przyciąga, jak magnes turystów zmierzających w stronę Karpacza. Nasze miasto przykuło uwagę portalu noizz.pl, który opracował listę dziesięciu nietypowych atrakcji w Polsce. Autor działu "podróże" przygotował zestawienie ciekawych miejsc, które warto zobaczyć, ze względu na swoją wyjątkowość.  Zaliczył do nich m.in. krzywy las pod Gryfinem, śląską wieżę Eiffla  z Gliwic i Nikiszowiec  w Katowicach. Karpacz błysnął anomalią grawitacyjną  w pobliżu stacji wyciągu na Kopę.

   Atrakcja nie wymagała od miasta wielkiego wysiłku: wystarczyło  ładnie opisać historyjkę o autach, co jadą same pod górkę, potem nagłośnić ją i oznakować miejsce. Teraz każdy przyjezdny chce zobaczyć  kawałek asfaltu ulicy Strażackiej  i koniecznie spróbować, czy aby na pewno tak jest…  

   Karpackie złudzenie drogowe zapisało się pozytywnie wśród miejsc godnych zobaczenia. Takiego szczęścia nie miał pomnik zdegradowanej przyrody z Pojezierza Gnieźnieńskiego. Obejrzeć z bliska katastrofę ekologiczną, stojąc na brzegu wysychających jezior to mało przyjemne doświadczenie. Podobnie, jak  zatrzymać się przy krakowskiej tablicy  upamiętniającej ofiary smogu.  TUTAJ

   Kraków, nazywany czasem  stolicą polskiego smogu,  ostatnio jest określany  jako jedyne miasto w Polsce, które na poważnie walczy z tym zjawiskiem. Inaczej Karpacz – tutaj markuje się likwidację smogu, umieszczając miernik zanieczyszczeń tam, gdzie ich nie ma i nigdy nie było - w parafii Wang. 

  Chyba jednak karpacka władza coś z tym zrobi i nie dopuści do sytuacji, żeby w następnym zestawieniu pisano  jak sprytne miasto wykołowało turystów i mieszkańców i nadal ich podtruwa”. Znacznie lepiej będą brzmiały, na przykład takie oceny – „Karpacz, miasto pod Śnieżką, znane ze źródlanej, miękkiej wody bez chloru i krystalicznie czystego powietrza”.

sobota, 18 lipca 2020

Z Obornik do Karpacza nie tak daleko...


     Raptem niewiele ponad 300 km dzieli Karpacz od miejscowości, którą od dwóch dni polskie media wymieniają wielokrotnie. Chodzi o słynną już, wielkopolską Stobnicę w pobliżu Obornik, w której na skraju Puszczy Noteckiej powstaje potężny zamek. Budowany był w tajemnicy i dopiero przed dwoma laty zdjęcia lotnicze ujawniły skrywaną prawdę. Zaczęło się publiczne drążenie tematu, jak to się stało, że na terenach chronionych Naturą 2000 inwestor otrzymał pozwolenie na budowę.

    Mimo powszechnego oburzenia i kontroli administracyjnych zamek budował się dalej, jak gdyby nigdy nic, a sprawa przycichła i wydawało się, że  zostanie ukryta pod grubą warstwą kurzu. A jednak nie – historia odżyła, bomba wybuchła i zanosi się na to, że nie będzie tylko zwykłym kapiszonem…

   W ostatni czwartek zatrzymano siedem osób związanych z inwestycją  i przewieziono je do Prokuratury Okręgowej w Poznaniu. Wśród nich znalazł się główny architekt i główny projektant inwestycji, dwóch biznesmenów oraz urzędnicy z Wydziału Architektury i Budownictwa ze starostwa w  Obornikach. Zarzucono im m.in. poświadczenie nieprawdy w dokumentach, prowadzenie budowy niezgodnie z prawem oraz niedopełnienie obowiązków służbowych.  Nikt z zatrzymanych nie przyznał się do winy: niektórzy odmówili zeznań, inni zasłaniali się niepamięcią.   Ponadto Prokurator Okręgowy wystąpił do Wojewody Wielkopolskiego z wnioskiem o wstrzymanie prac na budowie.

   Pozornie sprawa nie ma związków z Karpaczem, w końcu pozwolenia budowlane wydaje i tak starostwo powiatowe w Jeleniej Górze. Jednak, gdy przyjrzeć się problemowi bliżej, to dotyczy on wielu miejscowości w Polsce, w tym również naszego miasta. Na przykład, w Karpaczu obowiązują plany miejscowe, za przestrzeganie których „ktoś” odpowiada. Władze lokalne mają też dużo innych możliwości, aby patologiom inwestycyjnym zapobiec.  Można przypuszczać, że teraz będą bardziej skore do działania - szkoda, że raczej z lęku niż z obowiązku.


piątek, 10 lipca 2020

Strachy na Lachy


   Tytułowe przysłowie każdy zna i jego znaczenie może sobie łatwo odczytać. Odnosi się ono do nadzwyczajnej sesji absolutoryjnej, która się nie odbyła. Burmistrz, w materiale filmowym „Strimeo” zamieszczonym na Facebooku  3 lipca, straszył radnych Wojewodą i Wojewódzkim Sądem Administracyjnym, ale chyba tylko dlatego, że nie zdążył jeszcze wtedy  porozmawiać z gminnym prawnikiem.   A może, jako zatroskany niezwyczajną sytuacją gospodarz miasta, chciał wywrzeć na oglądających filmik lepsze wrażenie. 

    Sądząc po  zdenerwowaniu,  które widać na wizji, Burmistrz wciąż nie mógł sobie poradzić ze skalą klęski i upokorzenia, jakie go spotkały. Tak wszystko świetnie zostało policzone, zważone i zmierzone, a tu … niewypał. Zapowiadał buńczucznie nową sesje nadzwyczajną, dziwnie tłumacząc  termin wcześniej ustalony na sierpień, że to sezon turystyczny,  a nie czas na obrady. Zapomniał chyba, że w ostatnim tygodniu sierpnia, kiedy wakacje się kończą, sesja odbywa się zwyczajowo i jakoś nigdy dotychczas przeciwko temu nie oponowano. Wtórowała mu do taktu nowa radna Kościsz, przejęta losem mieszkańców, którzy poświęcili swój czas przed komputerami…  dosyć zabawnie to brzmiało.

    Faktycznie, podobnej sytuacji jeszcze w gminie nie było, żeby radni tak zaskoczyli burmistrza, a on był zupełnie bezbronny. Do tej pory, to on wychodził  zwycięsko z wielu głosowań, stosując różnorodne  metody przekonywania radnych.

    Ciekawe były także relacje medialne o całym zdarzeniu: Strimeo i Radio Wrocław w audycji  z 5 lipca próbowały zachować obiektywizm. Natomiast portal „Jelonka”, który najczęściej pierwszy podaje wydarzenia z Karpacza, tym razem nabrał wody w usta. Mija już dziesięć dni, ale informacja, w której nie można, jak zawsze pochwalić Burmistrza, jakoś się nie przebiła.  Pisano za to o organizowanym referendum, żeby odwołać wójta z absolutorium w  sąsiednim Podgórzynie.  Po co psuć sielankowy, sztucznie wykreowany obrazek szczęśliwego miasta pod Śnieżką…