niedziela, 30 czerwca 2019

Radny Talaga ratuje burmistrza przed upokorzeniem


    Ważna sesja z obfitym programem i kilkoma sprawami wagi ciężkiej przebiegła sprawnie. Nie tylko  dlatego była ważna, że odbyło się głosowanie nad wotum zaufania i absolutorium dla burmistrza. Również dlatego, że burmistrz wygrał głosowania, bo  po drugiej stronie miał słabego przeciwnika.  Mocna większość w radzie, która do tej pory  krytycznie odnosiła się do jego działań, zawiodła w chwili próby. Przewaga okazała się być kruchą, wystarczył głos jednego radnego i jego wyłamanie się z drużyny, żeby burmistrz triumfował.

    Prezentacja raportu o stanie miasta była, delikatnie mówiąc nieporozumieniem. Nie różniła się specjalnie od poprzednich lat, kiedy burmistrz przed głosowaniem w sprawie absolutorium chwalił się swoimi dokonaniami. Obydwie części prezentacji były ogólnikowe, przesłodzone i po prostu nudne. Chyba nie o to chodziło, żeby pokazać światu, jacy jesteśmy świetni.  Zabrakło poważnego podejścia do tematu i otrzymaliśmy propagandę, z której nie sposób było cokolwiek zapamiętać. Gdyby nie radni i dyskusja na dobrym poziomie o stanie miasta, nie wiedzielibyśmy wcale, z jakimi trudnościami władze Karpacza muszą się mierzyć. Niedobrze się dzieje, jeżeli burmistrz mówi tylko o blaskach, pomijając problemy, które powinien rozwiązywać wspólnie z radą. Radnym nie pozostało nic innego, jak przedstawić cienie zarządzania miastem.  

   Duża część sesji poświęcona została klubowi sportowemu „Śnieżka” i przedłużeniu dla niego dzierżawy skoczni Orlinek  na dziewięć lat. Nie wiadomo, dlaczego ze strony urzędu był taki opór. Prawnik  długo, ale niedostatecznie jasno odwodził radnych od podjęcia przygotowanej uchwały i straszył gniewem wojewody.  Na sam koniec sesji, zdumiewające oskarżenia rzucił w tej sprawie jeden z mieszkańców Karpacza.  W ten sposób nie tylko nie rozproszył obaw, że coś złego się dzieje, ale wręcz je wzmocnił.

   Przebieg sesji  był dużą lekcją pokory dla radnych – nic nie jest dane raz na zawsze, a silne charaktery nie zdarzają się zbyt często. Radny Talaga zrobił woltę – widocznie miał swoje powody. Nie była to pierwsza spektakularna zmiana stanowiska. Najbardziej widowiskową metamorfozę w Karpaczu pokazał okrągłe piętnaście lat temu były radny Rzepczyński. Wówczas, z największego oponenta burmistrza Malinowskiego, stał się jego gorącym zwolennikiem i wiceburmistrzem miasta.

    Praca w zespole jest specjalną umiejętnością, nie każdy potrafi się dostosować i wspólnie działać. A gdy w grę wchodzą jeszcze osobiste ambicje, pokusa, żeby wyłamać się może być bardzo silna. W sportowym świecie, taki  niepiękny przykład pokazał niedawno  Denis Urubko.

 Mam nadzieję, że w naszym mieście osoby typu „karpaczański Urubko” nie zyskają poklasku.

 

 

wtorek, 25 czerwca 2019

Czy Karpacz niszczy środowisko?


          Na X sesji Rady Miejskiej  zostanie przedstawiony   po raz pierwszy raport o stanie miasta,      a burmistrz będzie ubiegał się o wotum zaufania i absolutorium. W przeddzień sesji o kluczowym znaczeniu dla przyszłości Karpacza, warto przyjrzeć się bliżej niedawno opublikowanym wynikom kontroli NIK, która objęła  wybrane gminy turystyczne w Polsce.

 Całość opracowania o nazwie „Przestrzeganie zasady zrównoważonego rozwoju w gospodarowaniu zasobami wodnymi w gminach turystycznych” zawarto na 60 stronach,  a sprawom Karpacza przyglądała się Delegatura NIK w Opolu.  Według założeń zrównoważonego rozwoju „turystyka powinna zaspokajać potrzeby konsumentów i jednocześnie uwzględniać potrzeby społeczności lokalnych i przyszłych pokoleń” . Zrównoważony rozwój  nie powinien zubażać zasobów wód, ani nadmiernie obciążać ładunkiem zanieczyszczeń odprowadzanych ścieków. 

W zawartych wnioskach z kontroli przytoczono, że w okresach wakacyjnych  uzasadniony niepokój mieszkańców miejscowości turystycznych budzą okresowe  braki wody oraz  słaba jej jakość. Podkreślono, że wszystkie gminy planowały rozbudowę infrastruktury wodno-ściekowej, ale zakres prowadzonych inwestycji i modernizacji nie był wystarczający dla zapewnienia zrównoważonego rozwoju. 

Jedyną pozytywną wiadomość dla naszego miasta zawiera rozdział omawiający stopień zwodociągowania i skanalizowania gmin – tu Karpacz nie ma sobie równych. Z doprowadzenia wody korzysta ponad 99 procent mieszkańców, a  kanalizację ma ponad 93. Oznacza to, że podjęcie decyzji i działań o rozbudowie sieci wkrótce po przemianach w 1989 r. i późniejsza kontynuacja prac, dzisiaj procentuje.

   Karpacza nie było wśród „dobrych praktyk” zamieszczanych w ramkach opracowania. Natomiast „Wojewódzki Inspektor Ochrony Środowiska we Wrocławiu wskazał (…), że otrzymuje liczne sygnały o zanieczyszczaniu potoku Łomnicy niedostatecznie oczyszczonymi ściekami z oczyszczalni ścieków z Mysłakowic.” Pobrane próby podczas kontroli w 2018 r. wykazały niedotrzymanie jakości wody dla wszystkich badanych wskaźników. Przyczyną tego stanu rzeczy jest np. Karpacz, który w okresach ferii zrzuca nadmierne ilości ścieków.

Wskazano też, że w Karpaczu nie było wcale nadzoru nad odprowadzaniem ścieków do zbiorników bezodpływowych ( jest ich 103 ) i  nad oczyszczalniami przydomowymi (Karpacz ma ich 13 ).

W wyniku kontroli, NIK wnioskuje do premiera, o przygotowanie zmian przepisów Ustawy o utrzymaniu czystości i porządku w gminach. Chodzi o wprowadzenie kar pieniężnych dla gmin,   które nie wykonują obowiązków kontroli przydomowych zbiorników i oczyszczalni. Ciekawe, ile Karpacz będzie musiał płacić?

 Z raportu umieszczonego na stronie NIK ( tutaj ) można wyciągnąć wniosek, że Karpacz ma spory problem z zachowaniem zasady zrównoważonego rozwoju. Rodzi się też pytanie – jak Karpacz ma zamiar chronić środowisko? Na razie tego nie robi… 

wtorek, 18 czerwca 2019

Lato za pasem, a NIK grozi palcem


      O tym, że w powietrzu wiszą wakacje świadczy nie tylko pogoda w ostatnich dniach. Letni nastrój i luz blues wkroczył  wcześnie do naszego miasta – już na majową sesję, chociaż tematy były poważne. Przewodniczący rady rzucał żarcikami, a burmistrz myślami najwyraźniej  był gdzie indziej, bo  np. radnemu Pajdzikowi udzielał odpowiedzi  na pytania zadane przez radnego Czerniaka. Przez cały czas, niczym refren piosenki przewijał się, znikał i powracał  w  różnych punktach sesji i  miasta pas drogi.

     Zajmowanie bezprawne pasa drogi, w dowolnych dniach i godzinach,  stało się zmorą  Karpacza. Najgorzej jest na Wilczej Porębie, ale jak się okazało, dzieje się tak również w samym centrum, niemal przed oknami urzędu. Inwestorzy zhardzieli i wcale się nie przejmują blokowaniem dróg, a ich pracownicy pozwalają sobie na aroganckie odzywki do mieszkańców. Służby miejskie zamiast interweniować, przymykają oko na panujące bezhołowie i tym samym rozzuchwalają wykonawców. Może chociaż teraz, po sesyjnych rozważaniach, na pasy dróg w naszym mieście wkroczą cywilizowane reguły?

   Tradycyjnie już  poruszano na sesji nabrzmiałe problemy wodno-ściekowe. Burmistrz uważał, że pytania w tej sprawie są źle kierowane, bo on nie  odpowiada za działalność MZGK ... czyli zrobił, jak zwykle standardowy unik.  Nie można się było dowiedzieć, czy rachunki, jakie płaci miasto zawierają kary za bezumowne odprowadzanie ścieków.

  Temat gospodarki wodno-ściekowej jeszcze wielokrotnie zagości na sesji – nie tylko dlatego, żeby tradycji stało się zadość. Wyniki kontroli NIK w tej sprawie stały się dzisiaj tematem dnia w Serwisie Samorządowym PAP. O Karpaczu,  w opracowaniu z kontroli mówi się źle.  W przededniu letniego napływu urlopowiczów warto przeczytać artykuł zatytułowany „Turyści ciążą wodociągom”,  i wyciągnąć wnioski – polecam.

wtorek, 11 czerwca 2019

Porządki na sto dwa


   To nie była zabawa na sto dwa tylko intensywna praca. Nie zabrakło też przeciągania liny w dwóch drużynach: rady miejskiej i ekipy burmistrza.  Zwyciężyła rada miejska – projekt uchwały 102 został przyjęty, a konkurencyjny, o numerze 85 odrzucony.

      Na sesji w maju starły się dwa poglądy na działanie budżetu partycypacyjnego.  Rada miejska opracowała własny regulamin w odpowiedzi na propozycje urzędu. Różnił się on w wielu szczegółach, które miały jednak znaczenie zasadnicze: m.in. odrzucenie głosowania elektronicznego i zostawienie podziału na okręgi. To właśnie z tego powodu sesja tak się ślimaczyła. Zarządzano przerwy, żeby nanosić szereg poprawek – aż dziw, że radni w tym wszystkim się nie pogubili.

    Długo dyskutowano na istnieniem okręgów – prawnik urzędu szeroko  rozwodził się nad jednostkami pomocniczymi, w końcu jednak uznał, że podział na okręgi w takim kształcie, jak chciała rada jest możliwy. 

     My, mieszkańcy w rezultacie głosowań otrzymaliśmy od rady obiecująco brzmiący BOK – Budżet Obywatelski Karpacza. Cała pula środków do naszego rozdysponowania wynosi 300 tys. zł, w tym na projekty dla całego miasta 100 tys. zł, a na projekty w każdym z czterech okręgów po 50 tys. zł. Zlikwidowano fikcję, ograniczając liczbę osób popierających projekt – wystarczy najwyżej cztery, a więc nie trzeba będzie na siłę szukać poparcia wśród Karpaczan niezainteresowanych złożeniem projektu. Zapisano też w uchwale, że głosować mogą osoby, które ukończyły 16 lat – tak więc kolejna fikcja-absurd, jaką było przyprowadzanie dzieci w wózkach na głosowanie, została wyeliminowana.  Cały regulamin można znaleźć na stronie miasta w zakładce rady miejskiej pod numerem uchwały IX/95/19.

    Dopiero w praktyce okaże się, czy regulamin dobrze działa i nie zawiera luk. Radni, żeby doprecyzować zapisy przyjęli na sesji ponad 20 poprawek – mówił o tym Andrzej Talaga. 
Zawsze jednak błędy można naprawić i zmienić punkty, a w przyszłości podnieść pulę środków na projekty Karpaczan. Dobrze się stało, że regulamin, a wraz z nim pomysł budżetu został odświeżony   -  może tym razem nie będzie hamował oddolnych pomysłów?

środa, 5 czerwca 2019

Sobiepaństwo w Karpaczu


    „Nie udzielam pani głosu”  - tak postanowił przewodniczący rady w  piątej godzinie trwania sesji zwołanej na koniec maja, zwracając się do wiceburmistrz miasta. „Też panu nie udzielam” – odpowiedział burmistrzowi. Na linii burmistrz - rada miejska coraz bardziej iskrzy, nie bez powodu. Rada miejska  czuje się odsuwana od  wpływu na kształt miasta - wiele decyzji i uzgodnień zapada za jej plecami, a radni dowiadują się o nich poniewczasie. Plastikowy tor saneczkarski i tablice reklamowe to tylko najbardziej jaskrawe przykłady w ostatnich miesiącach.
    
   Na ciągnącej się niemiłosiernie, ale wcale nie  nudnej sesji próbowano rozwiązać najbardziej  palące, bieżące kwestie. Właściwie każda z nich wymagałaby osobnego omówienia, począwszy od regulaminu budżetu partycypacyjnego, poprzez rodzinny konflikt interesów w sprawie studium, aż po parking przy ul. Wilczej.
  
   Wielce wymownymi przykładami, że obydwie strony sporu nie potrafią sprostać zadaniom, do których zostały powołane przez mieszkańców miasta były sprawy związane z zagospodarowaniem przestrzennym.  Burmistrz miasta przyznał, że istnieje kolizja interesów dotycząca  udziału w pracach nad studium  Janusza i Juliusza Korzeniów. Rozwiązaniem konfliktu, jego zdaniem byłoby  wyłączenie członka komisji urbanistyczno-architektonicznej na okres opiniowania studium. Sytuacja jest niejasna, bo nie wiadomo, czy taki ruch wystarczy. Procedura sporządzania studium jest długa, nie da się jej przeprowadzić z dnia na dzień i krótkotrwałe uszczuplenie składu komisji  wygląda  na działanie pozorne.

   Druga sytuacja dotyczyła zalegalizowania samowoli budowlanej przy deptaku. Już się wydawało, że sprawa przycichnie i nikt nie będzie czepiał się rady, że przekroczyła swoje kompetencje. Niespodziewanie radny Ryczkowski jednym z wpisów na facebooku włożył kij w mrowisko i odświeżył historię. Radny Czerniak przytoczył  zdanie   Daniela Ryczkowskiego dotyczące  sesji sprzed miesiąca i zaapelował, żeby  nie wprowadzał mieszkańców w błąd i ich przeprosił. Zarzucił mu kłamstwo powołując się na opinię Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego i wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego. W odpowiedzi radny Ryczkowski zaskoczył po raz kolejny,  podpierając się ustaleniami programu Anity Gargas  (polecam do odsłuchania fragment IX sesji od godz. 3.33 ).

    Dobrze się stało, że cała sprawa z legalizacją samowoli trafiła do Wojewody Dolnośląskiego. Niech on weźmie na siebie dokładne zbadanie sporu. Obserwując niektóre poczynania rady, można dojść do wniosku, że rada próbuje wyręczać organy państwa i stawia się ponad prawem.  Czy rzeczywiście radni nie zdają sobie sprawy, że niechcący wpisują się w zdumiewające dyskusje pt. „Czy polski samorząd potrzebuje polskiego państwa?” Wczoraj, z okazji 4 czerwca takie tytuły  się pojawiały.  Chyba jednak karpaccy radni mają odrobinę rozsądku i w tej „awangardzie” nie będą uczestniczyć.