wtorek, 30 kwietnia 2019

Radni mają dobre serca...


    Trzeba wierzyć, że chodziło tylko o zrozumienie  trudnej sytuacji „króla deptaka”.  O współczucie, dobro i litość, a nie o żadne uwikłania i zależności. O troskę, żeby bezduszne prawo nie zatriumfowało nad pokrzywdzonym obywatelem...

    Powyższe słowa to nic innego jak sarkazm, bo wiary nie należy w to mieszać. Radni przed tygodniem uchwalili zmianę miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego dla centrum miasta – chodzi o słynną już „Piekielną” i jej okolice. 

   W programie sesji  nie umieszczono uchwały w tej sprawie.  Na posiedzeniu  padła propozycja, aby uchwałę wycofać z porządku obrad. Powodem miało być jej późne zgłoszenie  (dopiero 16 kwietnia ) oraz to, że przedstawiała nieczytelny wykaz zmian i  błędy. Większość radnych nie przychyliła się do tego wniosku i uchwałę przegłosowano. Samowola budowlana została zalegalizowana 9 głosami.

  Cała historia ze zmianą miejscowego planu  zatwierdzającego samowolę zaczęła się ponad rok temu. Wtedy 9 osób ze starej rady złożyło wniosek o zmianę planu zagospodarowania dla inwestora. Rada ten wniosek przegłosowała, mimo że wojewoda uchylił wydane przez starostwo pozwolenie na budowę. Podobnie negatywną opinię wydał Główny Inspektor Nadzoru Budowlanego. Powód, jakim było naruszenie miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego był dla radnych nieistotny. 

   Swoim głosowaniem sprzed paru dni nowa rada pokazała, że nie interesują  jej decyzje organów państwa ( po drodze był jeszcze wyrok WSA ), że na terenie gminy to ona rozstrzyga samodzielnie sporne kwestie. W tej sprawie zachowała się tak, jakby w międzyczasie nie było żadnych wyborów, a w Karpaczu skład rady wcale się nie zmienił… Najbardziej przykre było to, że znajdujący się w składzie nowej rady stróż prawa też nie widział niczego niestosownego w takim postępowaniu.

niedziela, 28 kwietnia 2019

Budżet obywatelski - schyłek i nowe otwarcie


     Na sesji w ubiegającym tygodniu radny Andrzej Talaga złożył wniosek o wycofanie uchwały dotyczącej budżetu partycypacyjnego i wymienił kilka ważnych powodów.  Poddał w wątpliwość sposób oceny projektów, elektroniczną formę głosowania oraz zapis, że w głosowaniu może wziąć udział każdy mieszkaniec  Karpacza.  Radni bez problemu przychylili się do jego propozycji i zyskali czas na przygotowanie lepszych rozwiązań. Może tym razem uda się wypracować dobry regulamin, który nie będzie hamował pomysłów Karpaczan, marnował ich energii, zaangażowania i pracy.

      Karpacz  należał  siedem lat temu do pionierskich miast w Polsce wprowadzających budżet obywatelski. Początkowo ilość złożonych projektów z roku na rok wzrastała, ale szybko nastąpił gwałtowny spadek. Karpaczanie zaczęli się zniechęcać, kiedy składane przez nich wnioski bez pardonu odrzucano jako zbyt drogie i źle przygotowane, nie dopuszczając ich do głosowania. Brakowało doradztwa, a możliwości  poprawy wniosków były niewielkie.  Symbolem upadku idei budżetu stało się przyprowadzanie dzieci w wózkach na głosowanie, żeby „przepchnąć” pożądany projekt

      Zamieszczone w Biuletynie Informacji Publicznej  sprawozdanie z realizacji budżetu za 2018 r. wyraźnie wskazuje, jak „ideał sięgnął bruku”. Datowane na 28 marca 2019 r. podsumowanie podaje, że zgłoszono jedenaście projektów. Do procedury głosowania dopuszczono pięć z nich.  W jednym z okręgów  żaden z projektów nie przeszedł weryfikacji,  a więc nie było wcale głosowania. W dwóch okręgach również nie było żadnego głosowania, bo przyjęto projekty, które wyczerpały pulę środków. Głosowanie odbyło się tylko w Karpaczu Górnym.  Udział mieszkańców w zebraniach najlepiej pominąć litościwym milczeniem.

    Szczególnie przykry jest fakt, że Karpacz, który mógłby być wzorem dla innych miast praktycznie nie ma się czym pochwalić. W tej chwili, kiedy budżet obywatelski jest obowiązkowy, nasze miasto może tylko czerpać z pomysłów Kowar i Szklarskiej Poręby, które dopiero zaczynają.  

   Teraz nie pozostaje nic innego, jak zacząć od początku - od dobrego, przemyślanego regulaminu.

   
  

środa, 24 kwietnia 2019

Zostaniemy wszyscy ograni?

     Dzisiaj na sesji poruszano wiele spraw, ale najciekawszy temat pojawił się na koniec. W sprawach różnych odbyła się emocjonalna dyskusja wraz z szeregiem wystąpień radnych. Stało się tak, gdy burmistrz ciepło wyraził się o możliwości zorganizowania referendum w sprawie dalszej zabudowy Karpacza. Temat krążył już, mniej więcej od tygodnia, a burmistrz wypowiadał się o nim w rozmaitych mediach, łącznie z ogólnopolską telewizją.

    Nie wiadomo, jakie ma być referendalne pytanie. Czy większość mieszkańców ma rozstrzygać skomplikowane problemy związane ze studium, którego nawet część radnych nie rozumie? Projektant przygotował pierwszą pulę dokumentów i burmistrz, według wcześniejszych zapowiedzi powinien zacząć rozstrzygać wnioski. Niestety, nie robi tego zasłaniając się brakiem kryteriów. Dodatkowo chce prosić o pomoc mieszkańców.

    Sprawa zaczyna być tajemnicza, bo nie wiadomo, dlaczego teraz burmistrz zatrzymuje się w pół drogi, jakby dotarł do ściany. Dlaczego nie zachęcał do referendum dwa lata temu, przed podjęciem sylwestrowej uchwały? Dlaczego w tej chwili, gdy studium jest w toku, szuka pomocy w rozpatrywaniu wniosków, które powinien ocenić samodzielnie? Na niektóre powody takiego postępowania wskazywali dzisiaj radni. To na sesji padło tytułowe zdanie o „ograniu mieszkańców”. Zachęcam wszystkich do odsłuchania transmisji, zwłaszcza jej drugiej połowy.

     Dziwny jest również fakt podawania przez burmistrza dla prasy i telewizji mocno zaniżonej liczby miejsc noclegowych, kiedy sam projektant w bilansie czarno na białym umieścił ponad 14 tysięcy łóżek. Radni wskazywali, że jest ich jeszcze ok. 4-5 tys. więcej. A szara strefa?

    Proponuję, zanim burmistrz zacznie rozpatrywanie wniosków znaleźć odpowiedź na podstawowe pytanie: ile jest w mieście miejsc noclegowych? Na razie wszyscy poruszają się w sferze przypuszczeń i niedomówień. Przypomina to, niestety mętną wodę, w której pływają grube ryby...




niedziela, 14 kwietnia 2019

Uchylone wieko puszki Pandory


     Bitwa o przyszłość Karpacza znajduje się na finiszu i potrwa jeszcze jakiś czas. Finisz to nic innego jak studium - wreszcie odkryto karty i na portalu naszego miasta można znaleźć część opracowania: TUTAJ. Interesujące odcinki przybliża nam wszystkim szczegółowo, na facebooku radny Rady Miejskiej Karpacza, Grzegorz Kubik.

    Odkrycie powodów zmiany studium jest dosyć łatwe, ale ujawnienie jego wszystkich tajników wymaga czasu i fachowego przygotowania. Pobieżne wnioski już teraz każdy może wyciągnąć sam. Najprawdopodobniej będą się one znaczenie różnić od wniosków wyprowadzonych przez projektanta. Chociażby dlatego, że w mieście istnieją różne,  wzajemnie sprzeczne interesy. 

     Jaka przyszłość nas czeka? Ogólnie mówiąc – trudna, ale chyba nie aż taka, że  w Karpaczu będą stawiane hotele kapsułowe i zakładane parki kieszonkowe. Chociaż, z jednego z opracowań wynika, że w mieście mamy nie parki, a zieleńce. Zawsze jeszcze pozostaje w odwodzie park narodowy, jeżeli wcześniej nie zostanie zadeptany.

     Według opracowania projektanta, w Karpaczu można dalej budować na około 30 ha, tak więc puszka Pandory niebawem zostanie otwarta, a wszystkie plagi, nieszczęścia i kłopoty opanują miasto.  Jeszcze można temu zapobiec i  nie dopuścić, żeby na dnie puszki została uwięziona nadzieja. Wymaga to jednak dużej mobilizacji Karpaczan: wszystkich, a nie tylko tych, którzy po cichu liczą, że szybko się wzbogacą.  Bańka na rynku nieruchomości rośnie. A Karpacz zamiast miastem Ducha Gór stanie się miastem duchów, miastem wymarłym, miastem opustoszałych apartamentów.
Pozostanie nam jedynie prosić o pomoc Św. Wawrzyńca...

niedziela, 7 kwietnia 2019

Fantazja z obwodnicą północną


      Zakorkowany Karpacz to już codzienność, nie tylko   w sezonie turystycznym.  Korki miały zniknąć wraz z budową tunelu  na Parkowej. Nie tylko nie zniknęły, ale  jeszcze bardziej zaczęły się dawać we znaki.  Od lat rozważano różne możliwości rozładowania natężonego ruchu:  mówiono m.in.  o  jednokierunkowych ulicach w okolicach Łomnicy i cmentarza – nic z tego jednak nie wyszło.  Inne, najprostsze i najtańsze rozwiązania uniemożliwiła zabudowa rynnowa Pohulanki i stoku Kolorowa.
  
       W swojej broszurze wyborczej burmistrz  przedstawił nowy pomysł komunikacyjny i  napisał, że „obwodnica północna… zapewni bezpieczny i szybki przejazd do Karpacza Górnego z pominięciem centrum miasta”.  Umieścił też wizualizację ronda w okolicach dawnej „Baśki”, czyli hotelu „Margot”. Na obrazku widać rozmach i zapowiedź śmiałego planu, a wkrótce potem okazało się, że na wstępny projekt wydano już z kasy miasta ponad 30 tys. zł. Szybko też pojawiły się głosy, że takie rozwiązanie podjęto ponad głowami mieszkańców i że jest to pomysł dojazdu wprost do „Gołębiewskiego”.

    Temat wrócił na ostatniej sesji wraz z pytaniem jednego z radnych o koncepcję obwodnicy północnej. Burmistrz zapewnił, że w najbliższym roku nie jest możliwe rozpoczęcie takiej inwestycji.  Przedsięwzięcie rozłożone musi być na znacznie dłuższy okres czasu, na przykład 5 lat. Trzeba uzyskać wszelkie zgody, rozważyć odszkodowania i znaleźć  finansowanie.

     Ani w broszurze wyborczej, ani na sesji nie podano, ile taka obwodnica mogłaby kosztować i gdzie zacząć poszukiwania środków finansowych.  Parę dni temu Serwis Samorządowy PAP ogłosił, że w najbliższych latach ze środkami unijnymi może być bardzo krucho - TUTAJ

      Rzucanie obecnie, od niechcenia oszczędnych informacji o inwestycji wygląda na oswajanie mieszkańców ze sprawą i powolne przygotowanie ich na nieuchronność tego pomysłu. Później przyjdzie czas  na wyliczenia i sięganie po pieniądze podatników, gdy już będą dostatecznie znieczuleni. Aż strach się bać, ile może kosztować taki pomysł i ile jeszcze można zadłużyć miasto. Na razie nie jest  za późno, żeby przyjrzeć się projektowi i znaleźć  lepsze, bardziej realne oraz tańsze rozwiązania. Wszystko jest w rękach radnych.