niedziela, 29 lipca 2018

Przedwakacyjna niespodzianka


    Sporym  zaskoczeniem na sesji w czerwcu było głosowanie nad uchwałą w sprawie powołania komisji doraźnej do spraw zagospodarowania przestrzennego.  Jeszcze większe zdziwienie budził fakt, że uchwała przeszła. Języczkiem u wagi było zachowanie radnego Wesołowskiego, który najpierw głosował przeciw. Jednak z powodu błędu w liczeniu, trzeba było głosowanie powtórzyć i wtedy radny wstrzymał się od głosu.

     Takim niepojętym zrządzeniem losu powstała komisja, której chyba nikt z obecnych na sali nie oczekiwał, łącznie z wnioskodawcami. Wybrano trzech członków komisji: Wiesława Czerniaka,  Tobiasza Frytza i Grzegorza Kubika. Więcej chętnych nie było. Wielka szkoda, bo sprawy, którymi komisja będzie się zajmować, są kluczowe dla przyszłości naszego miasta.  

      Prace komisji mają związek z przystąpieniem do sporządzenia studium. Nowe studium, którego otwarcie przegłosowano tuż przed  Sylwestrem ma określić politykę przestrzenną miasta. Między innymi  ma pokazać, jakie tereny w mieście zmienią swoje przeznaczenie i pójdą pod zabudowę.  W sprawie studium złożono grubo ponad setkę wniosków, które teraz rozpatruje burmistrz. Do dziesiątego sierpnia ma na to czas. To nad tymi wnioskami, przyjętymi lub nie, pochyli się  komisja.  Ważne jest, że jej spotkania są otwarte dla mieszkańców ( jak zresztą każdej innej komisji ) i że można na nich przedstawić własne zdanie. 

    Jesienią ubiegłego roku działała podobna doraźna komisja. Jej prace były bardzo nie w smak władzom miasta. Niezadowolenie z  powstania i działania komisji pokazywano na różny, infantylny sposób, na przykład przez lekceważenie jej wniosków o przygotowanie materiałów. A potem wymyślono inną metodę na „przykrycie”  działań komisji,  odwołując się do autorytetów. Zorganizowano spotkania, na które zaproszono architektów, urzędników i planistów, aby podeprzeć się ich zdaniem. Nie do końca się to udało, jednomyślności i poparcia dla planów burmistrza i części rady nie było.

    Miejmy nadzieję, że tym razem komisja będzie pracowała spokojnie i nie trzeba się będzie odwoływać do wszechwiedzących wyroczni.

czwartek, 26 lipca 2018

Mniej turystów w mieście...


     Na deptaku tłum, żar się z nieba leje i Karpacz pęka w szwach. Jednak nie jest tak dobrze, jak się wydaje. Radio Wrocław przedstawiło 22 lipca pierwsze podsumowanie wakacyjnego miesiąca i okazało się, że wyniki,  w porównaniu z ubiegłym rokiem nie są krzepiące.  Liczba turystów odwiedzających Karkonosze i region jeleniogórski spadła o jedną trzecią. Bez specjalnych problemów można znaleźć  miejsca noclegowe, mniejszy ruch panuje też w restauracjach i sklepach z pamiątkami.

     Jako przyczynę podawano nieciekawą do tej pory pogodę, a więc chłód i deszcz oraz  wzrost cen. Za podobne pieniądze turyści mogą wypoczywać w cieplejszych stronach Europy.  Burmistrz Karpacza miał nadzieję na zmianę trendu i mówił, że miasto stara się pokazać turystom od atrakcyjnej, przyjaznej strony.  Natomiast dyrektor Związku Gmin Karkonoskich stwierdził „że dobrze nie jest” i wskazywał na  „kapitał podstawowy, jakim jest przyroda”. Mówił o presji na budowę nowych hoteli, która może zniechęcić turystów do przyjeżdżania.

     Żaden z rozmówców audycji nie powiedział o następnym  problemie, jaki powstał, ani o tym, jak bardzo może on odstraszyć potencjalnych wczasowiczów. Mniej więcej w tym samym okresie obydwaj panowie wyrazili zgodę i zaakceptowali pomysł przywozu śmieci w Karkonosze z różnych stron kraju….

Karpaczowi i okolicy przybędzie nowa „atrakcja”?

piątek, 20 lipca 2018

Góra śmieci ważniejsza od Śnieżki?


    We wtorek, 17 lipca zebrali się wójtowie i burmistrzowie wchodzący w skład zgromadzenia Związku Gmin Karkonoskich i zgodzili się na przywóz śmieci do Kostrzycy z odległych okolic.  Przegłosowali aneks do umowy na sprzedaż odpadów pochodzących ze składowiska w Kostrzycy spółce  Green Energy Power. Aneks zawiera możliwość pozyskiwania przez spółkę odpadów spoza terenu gmin należących do Związku oraz spoza Jeleniej Góry. Oznacza to, że spółka może pod główne pasmo Karkonoszy sprowadzać śmieci skąd tylko zechce, jeżeli  jest to dla niej opłacalne.

      Karkonosze i okolice odwiedza rocznie kilka milionów turystów. Bywają takie dni w roku, kiedy na Śnieżce pojawia się nawet 10 tysięcy osób. A Karpacz, leżący u stóp Śnieżki, położony  jest zaledwie   5 km od Kostrzycy. Nasze miasto, będąc największą i najchętniej odwiedzaną miejscowością wczasową w Karkonoszach ( i całych Sudetach ) żyje z turystów i dzięki turystom.  

     Nie trzeba specjalnej wyobraźni, żeby przewidzieć, co się stanie, gdy w pobliżu zostaną zgromadzone dodatkowe hałdy śmieci z różnych stron kraju, a w przyszłości spalarnia. Kto zechce odpoczywać w takiej okolicy? Kto będzie ryzykował własne zdrowie, żeby oddychać skażonym powietrzem? Nawet bliskość Śnieżki i  Parku Narodowego nie zrekompensuje odpływu turystów, nie mówiąc już o naszym, (czyli mieszkańców) zdrowiu i samopoczuciu.

      Do zadań Związku Gmin Karkonoskich należą „Wspólne działania w zakresie ochrony wód, ziemi, powietrza oraz krajobrazu będących bazą dla rekreacji i turystyki”. Jak te deklaracje mają się do świeżo uzgodnionego aneksu? Widać, że będąca w tarapatach łódzka spółka znalazła w Karkonoszach wielu przyjaciół i zrozumienie.  Tylko, czy wyciąganie pomocnej dłoni musi się odbywać na koszt innych?

    Najbardziej zdumiewające jest jednak zachowanie burmistrza Karpacza.  Z jednej strony podkreśla, że miasto dba o środowisko (zwiększa wydatki na dopłaty do wymiany pieców  na ekologiczne), a z drugiej wyraża zgodę na rosnącą nieopodal górę śmieci.  Mówi o obniżeniu opłat za odpady, zgadzając się jednocześnie na utratę turystów… Dlaczego nie wziął przykładu z wójta Podgórzyna, czy Mysłakowic? Nie miał odwagi, nie jest samodzielny w swoich decyzjach? 

Właśnie strzela sobie wyborczego samobója.


poniedziałek, 16 lipca 2018

Czarne chmury nad wysypiskiem


     W piątek, trzynastego pojawił się na stronie Jelonki ciekawy materiał filmowy telewizji Dami  wraz z komentarzem. TUTAJ Dzień wcześniej odbyło się w Bukowcu  burzliwe spotkanie  zarządu Związku Gmin Karkonoskich, na którym zebrali się najważniejsi przedstawiciele okolicznych samorządów.

    Okazało się, że spółka Green Energy Power znajduje się w bardzo złej kondycji finansowej. Jest to ta sama spółka, której reprezentant zapewniał na sesji w Karpaczu dwa miesiące temu, że nie buduje spalarni tylko będzie produkować pellet.

    Według relacji filmowej, upadek spółki byłby niekorzystny dla mieszkańców, ponieważ wpłynąłby na ceny śmieci. Na zebraniu w Bukowcu przedstawiano kilka możliwości pomocy spółce. Jedną z nich było podpisanie aneksu do umowy, który będzie zezwalał na przywóz śmieci z całego województwa, a może nawet z innych regionów kraju. Śmieci z wysypiska w Kostrzycy ponoć nie spełniają standardów firmy i ich przerobienie jest nieopłacalne. Innym wariantem pomocy, który rozważano, była pomoc finansowa dla Green Energy Power. Spółka mogłaby otrzymać od Związku Gmin Karkonoskich od 4 mln zł aż do  8 mln!

   Widoczne jest, że zarząd Związku Gmin Karkonoskich nie chce pozwolić na upadłość spółki. Nie posiada też podobno wystarczających analiz i nie rozważył wszystkich pomocowych za i przeciw. Nie wykluczono kategorycznie, że w przyszłości śmieci nie będą w Kostrzycy spalane. Wręcz przeciwnie, zasugerowano, że możliwość spalania istnieje. Ponieważ różnice zdań „co robić” były zbyt duże, obrady przerwano – mają być kontynuowane w najbliższym czasie.

    Na razie, jak pokazały zdarzenia z 17 czerwca, śmieci same się palą, bez zezwoleń i instalacji, a trująca mgła „umila” życie mieszkańcom i turystom. Nie jest zrozumiałe, dlaczego trzeba zezwolić na przywóz śmieci z innych rejonów i dlaczego samorządy chcą dofinansowywać prywatne przedsięwzięcie  aż taką kwotą pieniędzy. Czy zrobiono jakiekolwiek kalkulacje? Mieszkańcom okolicznych miejscowości takie wytłumaczenie, bez ściemniania, po prostu się należy. 
 
    Burmistrz Karpacza, który nie chciał się wypowiedzieć po zebraniu przed kamerą, nie uniknie niewygodnych pytań na sesji w końcu sierpnia. W gorącym okresie przedwyborczym może go to wiele kosztować…

wtorek, 10 lipca 2018

Budżet Karpacza i skocznia Orlinek


     Głównym punktem pięćdziesiątej drugiej sesji był budżet i dyskusja nad nim. Skarbniczka  miasta zwięźle przedstawiła stan finansów gminy za 2017 r. ( od 45 min. trwania sesji ) i odczytała pozytywną opinię Regionalnej Izby Obrachunkowej. Potem  burmistrz i jego zastępczyni zaprezentowali raport o stanie miasta i odbyła się debata.

       Dyskusja radnych była rozczarowująca.  Właściwie prawie wcale nie odnosiła się do danych  liczbowych przedstawionych przez skarbnik gminy i nie zadawano jej też żadnych pytań. O budżecie gminy po prostu nie rozmawiano, tak jakby to nie był istotny temat. Dla porządku trzeba przywołać, że dochody miasta w 2017 r. to prawie 36 mln zł,  wydatki 43 mln, a deficyt wynosił 7 mln  ( przy zaplanowanym na 9 mln ). Zaległości dotyczące wpływów z podatków i opłat lokalnych były wysokie i wynosiły prawie 4 mln zł, a stan zobowiązań ( czyli kredyty ) to blisko 16 mln zł. 

        Interesujących danych było znacznie więcej, na przykład dotyczących mienia komunalnego,  ale mało kogo na sali to obchodziło. Uwagi radnych dotyczyły głównie  raportu o stanie miasta, a zamiast dyskusji o kondycji finansowej   rozmawiano o ukwieceniu skwerów, o zniszczonych krawężnikach, remoncie dróg, wystawianiu i myciu koszy na śmieci, itd.  Niestety, nie pierwszy już raz ( ale pewnie ostatni )  widać było, że radni  nie przygotowali się do poważnego tematu i uciekali w sprawy luźno związane z budżetem. Jednym z nielicznych wyjątków był radny Czerniak, który zwracał uwagę na stan zadłużenia miasta. Podkreślał, że nowa ekipa po wyborach  będzie  borykała się ze spłatą prawie 4 mln zł długu rocznie, który zostawią jej w prezencie obecne władze. Burmistrz sprawę bagatelizował powołując się na pozytywną opinię izby obrachunkowej i wysoką pozycję Karpacza w różnych  rankingach.

       W rezultacie głosowania budżet został przyjęty ( 9 radnych było za, 3 przeciw, 1 wstrzymał się od głosu ), a burmistrz uzyskał absolutorium ( takim samym stosunkiem głosów ).

        Przez cały czas sesji w różnych momentach, czasem w zaskakujący sposób pojawiał się stadion. Jedni chwalili, drudzy ganili rozmach, z jakim jest budowany i przywoływali koszty jego budowy, a potem koszty utrzymania. Dyskutowano o powołaniu spółki do zarządzania obiektem, a radny Stanek proponował, żeby stworzyć z Karpacza Centralny Ośrodek Sportu dla różnych dyscyplin  i w ten sposób zapewnić sobie  państwowe finansowanie m.in. stadionu.  Burmistrz mówił o możliwym uzyskaniu akredytacji Polskiego Związku Lekkoatletycznego i o tym, że inwestycja w stadion z górnej półki się obroni.  Najtrafniej  podsumował rozmowę Wiesław Czerniak ironizując „ Żeby ten nasz wysoki poziom sportowy w mieście wzrósł, trzeba by jeszcze wyburzyć skocznię”

Chyba z planami - marzeniami o stadionie nie stanie się to, co z pomysłem igrzysk olimpijskich?