Czy można sobie taką sytuację
wyobrazić? To znaczy taką, że już za rok, zamiast 15 okręgów jednomandatowych (
i 5 komisji wyborczych ) będzie ich tylko cztery? Nie jest to trudne, bo taką sytuację w mieście
mieliśmy przez szereg lat.
W 2010 r. po raz ostatni wybieraliśmy
samorząd w czterech okręgach wyborczych. Każdy dorosły mieszkaniec Karpacza
mógł zaznaczyć w wyborach do rady gminy czterech lub trzech ( w Karpaczu Górnym
) kandydatów, którzy jego zdaniem, najlepiej będą reprezentować interesy
mieszkańców. W ten sposób był wyłaniany 15 osobowy zespół radnych, który z lepszym
lub gorszym skutkiem decydował o sprawach naszego miasta. Ważną zaletą każdego
z radnych było to, że otrzymywał od mieszkańców miasta silny mandat z dużego
okręgu. To oznacza, że do rady miejskiej nie dostał się nikt, kto nie zebrał grubo
ponad setki głosów poparcia. Te osoby, które weszły w skład rady miały na ogół
wyraźną przewagę nad kandydatami, którzy nie zyskali zaufania wyborców.
A potem przyszło „nowe” albo raczej „stare
jak nowe” i zmieniono prawo wyborcze. Skutek był taki, że w ostatnich wyborach
samorządowych głosy zaledwie parudziesięciu
mieszkańców wystarczyły, żeby wybrać radnego. A okręgi wyborcze obejmowały
tylko kilka ulic. Różnice głosów między poszczególnymi kandydatami były
najczęściej niewielkie, a gdy jeszcze wziąć pod uwagę głosy nieważne, to
zwycięski kandydat przechodził ledwo, ledwo.
W czyje ręce oddaliśmy losy miasta,
widzimy raz w miesiącu na sesjach. Możemy sobie teraz mówić, że mądry Polak po
szkodzie, ale to na nic. Częściowym usprawiedliwieniem kiepskich decyzji była zmiana przepisów
wyborczych, która dokonała się nad naszymi głowami. Na to nie mogliśmy nic
poradzić. Ale już wszystkie, tak zwane „sztuczki wyborcze” łącznie z nagłym
przyrostem mieszkańców Karpacza tuż przed wyborami to lokalna „zasługa”. Zmodyfikowane prawo tylko ją
ułatwiło.
Od paru dni w całym kraju trwa dyskusja
nad projektem zmian w kodeksie wyborczym dotyczącym samorządów. Nie wiadomo, jaki
ostateczny kształt przyjmie prawo
wyborcze. Życzmy sobie, żeby do małych gmin, takich jak Karpacz, okręgi
jednomandatowe nigdy więcej nie wróciły.