poniedziałek, 30 października 2017

Błędy urzędnicze, szlachetny przedsiębiorca i zawistnicy



      Ponownie w kabaret i teatr absurdu zamieniła się ostatnia sesja Rady Miejskiej. Niestety, w taki kabaret, ”w którym śmiechu mało, a słowa w nim gorzkie bez blasku i zalet” . Wyrażenia, które padały  zadziwiłyby niejednego językoznawcę, a przytaczane argumenty osiągały Himalaje obłudy. Podlana sosem wrażliwości i zrozumienia  dla pokrzywdzonych „narracja” przyniosła nowatorskie zastosowania słów. Nie, nie padały w czasie sesji żadne banalne zwroty mówiące o korupcji i zmowie, a tylko raz pojawiła się wzmianka o CBA. Za to  często używano zdań typu "ja protestuję, żeby inwestor ponosił odpowiedzialność za błędy urzędnicze” i panoszyło się pospolite buractwo.

       Przedsmak tego, co się później działo widać było w wystąpieniu przedstawiciela Związku Gmin Karkonoskich. Zapytany  o budowę spalarni śmieci w Kostrzycy gładko wyjaśnił, że nie jest to  spalarnia  tylko elektrownia. A prototypowy, budzący niepokój okolicznych mieszkańców projekt to nic innego, jak innowacyjna amerykańska technologia.  To dzięki nowej inwestycji znacząco poprawi się   jakość środowiska. Protestujące osoby, w  jego ocenie, wykazują postawę zbliżoną do maniakalnego uporu.  Tak więc, przy pomocy paru okrągłych zdań, trująca  kupa palonych śmieci zamieniła się w pachnący balsam, bez którego Natura w Karkonoszach zginie.

       Szczytem hipokryzji  okazała się dyskusja nad zmianą miejscowego planu w centrum miasta dla potrzeb lokalnego przedsiębiorcy. Większość radnych głosowała na jego korzyść, mimo że obiekt został wybudowany z naruszeniem prawa, wbrew zapisom miejscowego planu. Nieważne, że obecne plany zagospodarowania przestrzennego w Karpaczu istnieją  od 15 lat. Mniejsza o to, że każdy mieszkaniec może sobie łatwo sprawdzić, czy jego zamiary inwestycyjne są dopuszczone prawem, czy nie. To radnych nie interesowało, bo psuło im obronę przedsiębiorcy. Lepiej było zrobić z niego poszkodowanego szlachetnego inwestora -  niewinną ofiarę urzędniczych niekompetencji w powiecie. Tak się przecież stara o rozwój naszego miasta, ( nawet wodospad przed urzędem zrobił ),  a zamiast podziękowań,  paru  zawistników  wciąż  rzuca  mu  kłody  pod  nogi …

       Został jeszcze rok oglądania tego cyrku i chaosu na sesji, nad którym nikt już nie panuje. To stanowczo za długo. Karpacz nie jest prywatnym miastem, w którym radni mogą decydować według  swoich fanaberii lub zachcianek właściciela.  Może rzeczywiście interwencja wojewody trochę zdyscyplinuje towarzystwo, które, jak widać, dobrze się czuje we własnym gronie. Zbyt dobrze.


piątek, 20 października 2017

Dymi i to jeszcze jak!



     Formularz na stronie Radia Wrocław już się pojawił ( TUTAJ ) i są też pierwsze zgłoszenia: z Nowej Rudy, Złotoryi, Słotwiny, Sulistrowic…   Niektóre  zawierają obszerne uzasadnienia, a inne zaledwie jedno zdanie. Akcja rozkręca się  na dobre. Kiedy dołączy do niej Karpacz?

     Mimo że jest ładna pogoda, trudno o tej porze roku wytrzymać w domu całkiem bez grzania. Dlatego dopiero wieczorami pojawiają się pierwsze oznaki  tego, co będziemy musieli znosić przez całą zimę. Dobrze wyczuwalny swąd i znajomy zapach zapowiadają, że zimowe powietrze w karkonoskim kurorcie będzie „nadzwyczaj świeże”.

     Gazyfikacja całego miasta, która miała zapewnić mieszkańcom i turystom ciepło wraz  ze zdrowiem, nie spełniła pokładanych w niej nadziei. W oczekiwaniu na tańszy gaz, dalej są w użyciu  piece węglowe, zdolne spalić dosłownie wszystko, łącznie z oponami i folią.

     Czy władze miasta rzeczywiście znają i monitorują problem? Można mieć wątpliwości, czy go dobrze znają, ale wiadomo, że się go boją.  Ubiegłoroczny zgrzyt, kiedy odmówiono podania informacji o uniwersyteckich badaniach  jakości powietrza w Karpaczu, najlepiej o tym świadczy. Może teraz miasto się zrehabilituje i burmistrz z radnymi wskażą miejsca, gdzie najlepiej ustawić pyłomierz?

    A może zorganizować konkurs na najładniejszy dym z komina i w lokalnej gazecie Region Karpacz opublikować najlepsze zdjęcia? Skoro są w niej informacje o dotacjach dla tych, którzy wymienili piece, to może taki temat też będzie ciekawy?
    

wtorek, 17 października 2017

Dymi, czy nie dymi?


  Czy w Karpaczu ktoś się odważy zaprosić Radio Wrocław wspólnie z Dolnośląskim Alarmem Smogowym? Od jutra, 18 października będą zbierane zgłoszenia miast, które chcą sprawdzić u siebie jakość powietrza. Na stronie internetowej pojawi się specjalny formularz do wypełnienia i wysłania na adres radia. Potem, aż do wiosny będą jeździć w teren radiowcy zaopatrzeni w pyłomierz i sprawdzą, jakim powietrzem oddychają Dolnoślązacy. Czy znajdą sie wśród nich karpaczanie?

    W ubiegłm roku do akcji badającej czystość powietrza zgłosiło się szereg dolnośląskich miejscowości. Karpacza wśród nich nie było. Nie wysłały zgłoszenia ani władze miasta, ani mieszkańcy. Wyszło na to, że w Karpaczu powietrze jest czyste jak łza i żaden smog miastu niestraszny. Co z tego, że na prawie każdej ulicy mieszka ktoś, kto zatruwa życie mieszkańcom? No i co z tego, że gryzący dym snuje się po całej okolicy i wciska się w każdy kąt?

   My kłopotów ze smogiem nie mamy, bo go nie badamy. A póki co, złościmy się po kryjomu w nadziei, że rodzimi truciciele zmądrzeją. Liczymy na to, że przesadnie oszczędni spalacze plastiku i miału węglowego się poprawią...

   Dobrze, że są dopłaty do wymiany pieców. Niedobrze, że nie ma innych zdecydowanych działań. Uchwała antysmogowa, którą przygotowuje urząd marszałkowski sama z siebie nic nie zmieni. Zanim ona powstanie, warto wiedzieć, z jaką skalą zjawiska Karpacz ma do czynienia. Gdzie jest wąskie gardło i które okolice miasta wymagają szczególnej troski. Może władze miasta, w imieniu mieszkańców zrobią następny sensowny krok...

piątek, 13 października 2017

Urząd w Karpaczu da się lubić



      A może weźmiemy przykład z gminy Siechnice pod Wrocławiem? To w tej 20 tys. miejscowości zakończył się pilotażowy program badania satysfakcji z obsługi w urzędzie. Trwał 4 miesiące, zebrano ponad 3 tys. opinii i prawie 90 procent z nich było pozytywnych. Siechnice, jako pierwsza gmina w Polsce wykorzystała do badania satysfakcji mieszkańców  system OpinionCare.

     Do Urzędu Miejskiego w Siechnicach wstawiono terminale, a interesanci, po załatwieniu sprawy naciskali na przyciski z buźkami.  Do wyboru mieli jedną z trzech: uśmiechniętą, obojętną i zmartwioną. System przetwarzał wyniki, a mieszkańcy bardzo prosto i szybko, bez wypełniania ankiet mogli ocenić pracę urzędnika.

    Burmistrz Siechnic jest bardzo zadowolony z tego pomysłu. Twierdzi, że udało się utrzymać wysoki poziom obsługi klientów urzędu , a w wydziałach, gdzie wyniki były odrobinę niższe,  trzeba będzie poszukać przyczyn. Cieszą go dobre oceny mieszkańców gminy wystawiane urzędnikom.

    Czy w Karpaczu urzędnicy mogliby otrzymać równie dobre, jak w Siechnicach, oceny ich pracy? Możliwe, ale nie jest to pewne. Potoczne opinie są bardzo zróżnicowane, a poza tym nie wiadomo, jak by wypadła ocena poszczególnych referatów.

     Może warto spróbować zmierzyć się z publiczną oceną, bo przed wyborami dobra opinia pracy urzędu może być poważnym atutem. Zwłaszcza gdyby pilotażowy program objął także inne gminy i nic, lub prawie nic by nie kosztował… Wtedy żadne rankingi nie byłyby potrzebne.

Czy Urząd w Karpaczu da się lubić? Przekonajmy się!

niedziela, 8 października 2017

Co lepsze: inwestować dużo, czy mało?



       Decyzje zapadły, ale dyskusja w sprawie stadionu trwa. Czy stać miasto na inwestycję, czy wybrano odpowiednią firmę, czy Karpacz da sobie radę z utrzymaniem stadionu? Podobnie było z ulicą Parkową i tunelem – dzięki tej przebudowie powstał długo oczekiwany deptak,  nie bez powodu nazywany najdroższym  w Polsce. Skutki kilku nieprzemyślanych decyzji w tej sprawie Karpacz ponosi dziś,  spłacając wysoki kredyt.

      Samorządowy dwutygodnik Wspólnota opublikował  świeży ranking o liderach inwestycji i podał, które województwa i gminy należą do tych najlepszych. Wydatki inwestycyjne przygotowano w przeliczeniu na mieszkańca  na podstawie uśrednionych danych z trzech lat (2014 -2016) aby uniknąć dużych wahań wyników. Od ubiegłego roku informacje odnoszą się do całości wydatków majątkowych. Wcześniej badano jedynie inwestycje infrastrukturalne.

      Karpacz w tym badaniu można znaleźć pod hasłem „miasta inne”, w kategorii małych miast lub gmin miejskich.  Nasze miasto było na 14 miejscu z wydatkami  na głowę mieszkańca wynoszącymi  1337 zł. W porównaniu z poprzednim okresem badawczym spadło o 6 miejsc (  z miejsca 8 ) i znalazło się poza pierwszą dziesiątką. Pierwsze trzy miejsca zajęły miasta nadmorskie: Krynica, Dziwnów i Nowe Warpno. Lider, czyli Krynica Morska zainwestował prawie 5800 zł na jednego mieszkańca. Z miast dolnośląskich królował Świeradów Zdrój na pozycji piątej, z wydatkami inwestycyjnymi na poziomie prawie 2 tys. zł.

       Czy takim wynikiem Karpacza należy się smucić, czy raczej z niego cieszyć? Gdy spojrzeć na liczbę małych miast ujętych w badaniu, a było ich 586, to Karpacz niezmiennie należy do czołówki. Dodatkowo po  2010 r. (za wyjątkiem 2014 r.) poziom inwestycji samorządowych zaczął spadać w całej Polsce. Są już pierwsze oznaki, według ekspertów, że w 2017 r. trend się odwróci, ale czy tak rzeczywiście się stanie, można będzie ocenić dopiero za jakiś czas.

       Problemem Karpacza nie jest więc szczupłość zainwestowanych środków, ale ich celowość.  Porywanie się na inwestycje, których skutki paraliżują później  miasto powinno być dobrze przemyślane i przedyskutowane. Pomijam już historię obligacji miejskich, o których prawie wszyscy zapomnieli i sprzedaż kolei linowej. Wystarczy przypomnieć sobie o  planach rozwiązania korków i chaosu komunikacyjnego w mieście. Co z nich zostało?  Kosztowna proteza w postaci tunelu i dalej zapchane miasto.

     Podstawową bolączka naszego miasta jest, przede wszystkim brak uczciwej dyskusji na spotkaniach mieszkańców i sesjach rady miejskiej. Zamiast rozmów mamy  wzorcową propagandę, jak świetnie się nam wiedzie. I potępianie w czambuł każdego, kto ma jakieś wątpliwości. Czy tak można działać bez końca?