Ponownie
w kabaret i teatr absurdu zamieniła się ostatnia sesja Rady Miejskiej. Niestety, w taki
kabaret, ”w którym śmiechu mało, a słowa w nim gorzkie bez blasku i zalet” .
Wyrażenia, które padały zadziwiłyby
niejednego językoznawcę, a przytaczane argumenty osiągały Himalaje obłudy. Podlana
sosem wrażliwości i zrozumienia dla pokrzywdzonych „narracja” przyniosła nowatorskie zastosowania słów. Nie, nie padały w czasie sesji żadne banalne zwroty mówiące o korupcji i zmowie, a tylko raz
pojawiła się wzmianka o CBA. Za to często używano
zdań typu "ja protestuję, żeby inwestor ponosił odpowiedzialność za błędy
urzędnicze” i panoszyło się pospolite buractwo.
Przedsmak
tego, co się później działo widać było w wystąpieniu przedstawiciela Związku Gmin Karkonoskich. Zapytany o budowę spalarni śmieci w Kostrzycy gładko wyjaśnił, że nie jest to spalarnia tylko
elektrownia. A prototypowy, budzący niepokój okolicznych mieszkańców projekt to nic innego, jak innowacyjna amerykańska technologia. To dzięki nowej inwestycji znacząco poprawi się jakość środowiska. Protestujące osoby, w jego ocenie, wykazują postawę zbliżoną do
maniakalnego uporu. Tak więc, przy pomocy paru okrągłych zdań,
trująca kupa palonych śmieci zamieniła
się w pachnący balsam, bez którego Natura w Karkonoszach zginie.
Szczytem hipokryzji okazała się dyskusja nad zmianą miejscowego planu w
centrum miasta dla potrzeb lokalnego przedsiębiorcy. Większość radnych głosowała
na jego korzyść, mimo że obiekt został wybudowany z naruszeniem prawa, wbrew
zapisom miejscowego planu. Nieważne, że obecne plany zagospodarowania przestrzennego w
Karpaczu istnieją od 15 lat. Mniejsza o to, że każdy mieszkaniec może sobie
łatwo sprawdzić, czy jego zamiary inwestycyjne są dopuszczone prawem, czy nie. To radnych
nie interesowało, bo psuło im obronę przedsiębiorcy. Lepiej było zrobić z niego
poszkodowanego szlachetnego inwestora - niewinną
ofiarę urzędniczych niekompetencji w powiecie. Tak się przecież stara o rozwój
naszego miasta, ( nawet wodospad przed urzędem zrobił ), a zamiast podziękowań,
paru zawistników wciąż rzuca mu kłody pod nogi …
Został jeszcze rok oglądania tego
cyrku i chaosu na sesji, nad którym nikt już nie panuje. To stanowczo za długo. Karpacz
nie jest prywatnym miastem, w którym radni mogą decydować według swoich fanaberii lub zachcianek właściciela.
Może rzeczywiście interwencja wojewody
trochę zdyscyplinuje towarzystwo, które, jak widać, dobrze się czuje we własnym
gronie. Zbyt dobrze.