Dwa najnowsze, optymistyczne fakty
o naszym mieście dotyczą Karpacza
Górnego. Pierwszy zawiera informację, że
nazwa Bierutowice odchodzi do lamusa, a drugi, że rozstrzygnięto konkurs na projekt
apartamentowców przy ul. Partyzantów.
Zwycięzcą konkursu została pracownia architektów z Zakopanego i
wygrała 15 tys. zł nagrody. Jeszcze nie wiadomo, czy wizja projektantów stanie się faktem. Wiadomo za to na pewno, że
Karpacz „wzbogaci się” o ponad setkę apartamentów położonych na prawie trzech hektarach z rozległym
widokiem na główne pasmo Karkonoszy i Śnieżkę.
Inwestorem jest firma Kristensen Group, która
już ma w Karpaczu więcej niż sto apartamentów położonych w dolnej części miasta
- na Skalnym, przy Komuny Paryskiej i na ulicy Myśliwskiej. Jest to ten sam
deweloper, który współorganizował konkurs na projekt deptaka za rządów
poprzedniego burmistrza. Wygrał wtedy projekt „Skarpa”, który doczekał się prześmiewczej,
karykaturalnej realizacji przed oknami Urzędu Miejskiego.
Podobnie
jak wtedy, również i teraz firma próbuje tworzyć pozytywny wizerunek wśród mieszkańców.
Nie tylko poprzez wystawę prac konkursowych i zaproszenie do wyrażenia opinii. Tym razem zorganizowano w szkole warsztaty
dla dzieci. Były to zajęcia, na których dzieci projektowały domy i otoczenie, a
w nagrodę otrzymały zestawy klocków Lego. Idea godna naśladowania, nawet wtedy, gdy jest
oczywiste, że firma nie znalazła się w Karpaczu ze szlachetnych pobudek tylko
robi tu wielkie pieniądze.
Coś jednak zazgrzytało, gdy przedstawicielka firmy, mówiąc o
kształtowaniu dobrego gustu w architekturze stwierdziła: Chodzi o to, żebyśmy wszyscy rozumieli, że przestrzeń publiczna jest
naszym wspólnym dobrem i trzeba o nią dbać.
Kiedy deweloper mówi o wspólnym dobru, a równocześnie kolejny
raz produkuje w Karpaczu dziesiątki miejsc noclegowych i zabudowuje piękne
widokowo miejsca nowymi rzędami domów, to pobrzmiewa
w tym fałszywa nuta. Przestrzeń publiczna to nie tylko ulice i place, ale też przyroda i
widoki – zwłaszcza w Karpaczu szczególnie cenne. Zawłaszczanie przestrzeni
publicznej przez prywatną firmę, a równocześnie pochylanie się nad nią z obłudną troską... Panie i panowie z Kristensen Group, po co ten
cynizm?