Informację o mającej się odbyć XXII sesji Rady
Miejskiej zamieszczono na stronie miasta w piśmie z 18 kwietnia 2016 r. Punkt nr 7 brzmiał: Planowanie przestrzenne – dyskusja nt. przystąpienia do zmian w
planie. Na sesji pojawili się
mieszkańcy miasta. Jednemu z nich pozwolono nawet zabrać głos. Wymiana zdań na tematy związane z
aktualizacją studium i planów miejscowych trwała około godziny.
Trudno
przebieg tej konwersacji nazwać dyskusją, mimo że słowo „dyskusja” padało
wielokrotnie. Bardziej odpowiednie są słowa: zatarg, spięcie, zwada lub po
prostu kłótnia.
Zaczęło się całkiem dobrze - od
wypowiedzi przedstawiciela Jeleniogórskiego Biura Planowania i Projektowania,
który omawiał opracowanie dotyczące analizy zmian w planie przestrzennym
miasta.
Później było już tylko gorzej i gorzej. Problemy rozpoczęły się wraz z zabraniem głosu przez radnego Kubika, któremu przewodnicząca rady chciała ograniczyć czas wypowiedzi. Podobno dlatego, że panowie z biura planowania spieszyli się na inne spotkanie.
Później było już tylko gorzej i gorzej. Problemy rozpoczęły się wraz z zabraniem głosu przez radnego Kubika, któremu przewodnicząca rady chciała ograniczyć czas wypowiedzi. Podobno dlatego, że panowie z biura planowania spieszyli się na inne spotkanie.
Doszło do zupełnie
zbędnej, ostrej wymiany zdań. Ze strony
radnego i przewodniczącej padało sporo agresywnych wypowiedzi bez związku z
tematem. Przewijały się one w różnych
momentach sesji, jako mało atrakcyjne wstawki.
Zamiast posłuchać „ za i przeciw”
aktualizacji studium i planów miejscowych
trzeba było słuchać, chcąc nie chcąc, jak bardzo przewodnicząca i radny
się nie lubią. Zdania takie, jak „to
pan jest złośliwy, mógł pan przyjść na komisję i dyskutować”, „chyba pani nie czytała” itp., itd., nie
powinny nigdy paść.
Tak zwana „dyskusja” była zupełnie nieprzygotowana, chaotyczna i prowadzona wbrew wszelkim regułom. Nie określono zasad, według jakich miała przebiegać , nie było swobody wypowiedzi, za to emocji, przerywania i wręcz krzyku było aż w nadmiarze.
Tak zwana „dyskusja” była zupełnie nieprzygotowana, chaotyczna i prowadzona wbrew wszelkim regułom. Nie określono zasad, według jakich miała przebiegać , nie było swobody wypowiedzi, za to emocji, przerywania i wręcz krzyku było aż w nadmiarze.
Burmistrz chyba
też się wczuł w nastrój panujący na sesji, bo dłuższą chwilę poświęcił
odczytaniu anonimu zachęcony do tego przez radnego Czubaka. Jeżeli ktoś myślał, że osoba stojąca na czele
miasta zajmuje się ważnymi dla Karpacza sprawami, to musiał przeżyć
głębokie rozczarowanie. To był poziom
magla.
Jak można podsumować
kwietniową sesję? Na pewno nie było nudno.
Nie było też ciekawie. Było po prostu brzydko.
.