czwartek, 7 listopada 2024

Burmistrza zżerają nerwy, ale wie, że wojewoda potwierdzi...

Wielogodzinna październikowa sesja  skończyła się  jeszcze przed zmierzchem i nie dorównała długością  jeleniogórskiej sesji powodziowej. Obydwie odbyły się w tym samym dniu,  30 października w środę. O rekordzie nie można wiec mówić, za to wolno obrady podsumować jednym zdaniem: Burmistrz nie odzyskał większości w radzie.

Łagodna, sprawozdawcza pierwsza część sesji była tylko przygrywką do tego, co się działo później.  Pierwsze zgrzyty zaczęły się po informacji burmistrza o realizacji zadań inwestycyjnych. Radnych pytali o „protezę parkingu” zamiast budowy parkingu buforowego z prawdziwego zdarzenia, o remonty dróg, pozwolenie na przebudowę deptaka i wiele innych. Można było już wtedy zauważyć, zamiast spokojnych odpowiedzi,  pierwsze oznaki zniecierpliwienia i wręcz agresji ze strony burmistrza. Wiedział, co się święci.

Początkowe głosowania nad projektami uchwał przebiegały spokojnie. Radni bez zastrzeżeń przyjęli podwyżkę opłaty miejscowej, ale  podwyżki podatków od nieruchomości skutecznie zablokowali.  Stało się tak, mimo złagodzenia pierwotnego projektu. Przed głosowaniem radna M. Żyła z komisji budżetowej odczytała nowe propozycje.  Na przykład, stawka od gruntów związanych z prowadzeniem działalności gospodarczej z 1,38 zł spadła do 1,34 zł za m2 powierzchni, stawka od budynków mieszkalnych obniżyła się z 1,19 zł do 1,15 m2 powierzchni użytkowej, a stawka związana z prowadzeniem działalności gospodarczej z 34 zł za m2  do 33,10 zł. Nic to nie dało, radni byli nieugięci. Podobnie zachowali się przy próbie podwyżki opłaty targowej.

Atmosfery nie uspokoiło gładkie przyjęcie stawek podatku od środków transportu. Wybuchowy nastrój znalazł ujście w „Sprawach różnych”. Radni pytali m.in. o remont dachu budynku na Kamiennej 2, w którym mają powstać mieszkania socjalne. Gmina ma tam 80 procent udziałów. Mocno krytykowano bezprawne użytkowanie parkingu na Przewodników Górskich, ze stratą dla miasta. Zastrzeżenia budziła prywatna komunikacja, która udaje miejską - jej nazwa, zdaniem radnych, powinna zostać zmieniona.  Burmistrz odpowiadał ogólnikowo, nie na temat lub w ogóle nie udzielał odpowiedzi. Próbował radnych szantażować w stylu: jeżeli nie chcecie podwyżek podatków to tego, czy tamtego nie będzie. Wielokrotnie robił złośliwe przytyki  do kilku wybranych radnych, które wydawały mu się zabawne. Upatrzył sobie radnego Serwinisa i kilka razy próbował wyładować swoją agresję na nim, z miernym skutkiem. Widać było, jak bardzo go drażnią sensowne pytania i rzeczowe wypowiedzi nowego wiceprzewodniczącego rady.

Najwięcej spięć wywołał upływ terminu  ważności mandatu radnego Kalupy. Nie wiadomo, dlaczego sprawą, jednostronnie zajmowała się Komisja Rewizyjna. Dlaczego prawnik gminy sporządził opinię, która nie odnosiła się do problemu i pomijała wiele dowodów. Okazało się także,  że jeden z radnych nie podpisał protokołu – miał duże obawy co do rzetelności materiału. Ciekawe, dlaczego Burmistrz był przekonany, że wojewoda potwierdzi - właśnie, co potwierdzi? Bo nie dokończył. Radny Kalupa w długiej wypowiedzi mówił sloganami, bez konkretów: o hucpie politycznej i o tym, że trzeba rozmawiać.

Jest jeszcze jeden powód do niepokoju: Burmistrz opowiadał pod  koniec sesji o swoim domniemanym „psychofanie”, o  leczeniu i że zostawia to specjalistom od psychiatrii. Czy nasz "gospodarz miasta" naprawdę wiedział, co mówi? Zapomniał, gdzie jest?

Nie trzeba odsłuchiwać /w BIP/ całych, przydługich obrad, żeby wiedzieć, co się wydarzyło. Tym razem wystarczą same „Sprawy różne” – od 3 godz. 9 min. trwania sesji.