Dzisiaj na nadzwyczajnej sesji stawili się wszyscy radni, jak jeden mąż. Zafrasowany burmistrz marszczył czoło. Nawet on nie mógł być pewny wyników, mimo zakulisowych zabiegów, których odpryski z trudem przebijały się do publicznej wiadomości.
W głosowaniu tajnym radni nie usunęli ze stanowiska przewodniczącej rady miejskiej, tak bardzo hołubionej przez burmistrza. Odwołanie było jedynym powodem zwołania sesji. Tym razem trójka radnych poszła na rękę burmistrzowi. Nietrudno się domyślić, że przyczyną była mocno kontrowersyjna przebudowa deptaka, na którą miasto pozyskało ośmiomilionową dotację. Nie wszystkim radnym uśmiechało się wstrzymanie intratnej działalności usługowej w centrum miasta na dłuższy czas z powodu robót. Burmistrz, zaskoczony oporem, przekonywał i przekonywał, aż w końcu unieważnił przetarg na prace przy deptaku. Tym samym odzyskał kruchą przewagę, za bardzo wysoką cenę.
Kilka miesięcy wcześniej wycofał się z końcowych prac nad uzyskaniem czterdziestomilionowej dotacji na budowę miejsc parkingowych przy wlocie do Karpacza. Oficjalnym powodem był brak miejskiej komunikacji. Wyszło na jaw, że komunikacja jest miejska tylko z nazwy, a w rzeczywistości to prywatna działalność. Burmistrz nie chciał zaszkodzić radnemu ze swojej kampanii wyborczej, właścicielowi tzw. komunikacji miejskiej i środki przepadły.
Te próby burmistrza stawiania na swoim są dla miasta bardzo kosztowne. A tuż za rogiem czai się następna „gruba” sprawa – głosowanie nad przeterminowanym, niestrawnym studium. Nie dość, że do urzędu wpłynęło nadspodziewanie dużo uwag, to okazało się, że najwięcej dotyczyło gruntu byłej przewodniczącej rady - działki, na której jest przedszkole. Projekt studium zezwalał na zabudowę apartamentową w tym miejscu i likwidację dotychczasowych usług publicznych.
Jak długo uda się burmistrzowi zachować większość w radzie? W pół roku po wyborach nie ma na sesjach nic pewnego, z wyjątkiem coraz wyższej ceny utrzymania większości. Dzisiejsze „zwycięstwo” musi mieć dla burmistrza bardzo gorzki smak.