sobota, 28 września 2024

Niekończący się sesyjny festiwal. Wrzesień próbuje dorównać lipcowi

Na trzeciej sesji we wrześniu w sprawie zmian w budżecie nie było omówienia uchwały, bo, według pani przewodniczącej, była omawiana na pierwszej!  Nikt słowem nie wspomniał, że uchwałą w ogóle nie zajmowały się komisje rady!  Za to pani skarbnik nie omieszkała nadmienić, że każda sesja, bez względu na długość,   kosztuje gminę 1000 zł.  Zdanie zabrzmiało  dwuznacznie i  można je interpretować na różne sposoby:  jako przytyk do radnych, albo do  burmistrza, a może również do pracowników urzędu…

Faktycznie, ta seria sesji, raz za razem, najpierw w wakacyjnym lipcu cztery, a teraz we wrześniu już trzy,  nie ma końca. Na pierwszy dzień października zaplanowano kolejną.  Całkiem możliwe, że niektóre osoby są tym znudzone. Jednak, gdy się przyjrzeć bliżej sprawom, których sesje dotyczą, nie można iść na skróty.   Brak jasnych odpowiedzi na zadawane pytania, brak przejrzystości, brak prezentowania uchwał, próby zamykania ust i prześlizgiwania się nad ważnymi tematami świadczą o tym, że w gminie źle się dzieje. Na różnych szczeblach, od samej góry w dół.

Optymistycznie było we wrześniu tylko raz, na pierwszej sesji i tylko w jej części. Wtedy, gdy swoje plany na obecny i przyszły rok przedstawiały nowe panie zatrudnione w dziale promocji miasta.  Program kulturalny wygląda  obiecująco i imponująco: oprócz kontynuacji tego, co było dobre w poprzednich latach, znalazło się wiele nowych propozycji, w oparciu o świeżo otwarty dom kultury. Nie sposób wszystkiego wymienić, więc najlepiej odsłuchać X sesję  od 31 min. jej trwania.

Wreszcie, po wielu latach „Gołębiewski” ze swoimi spektaklami zostanie zdetronizowany. Czas najwyższy!

 

poniedziałek, 23 września 2024

Burmistrz udaje Greka?

Nowe sesje  przynoszą niespodzianki i zdumiewające zwroty akcji, jakie jeszcze przed kilkoma miesiącami wydawały się niemożliwe.  

Dzisiaj, na samym początku sesji wprowadzono zmiany w porządku obrad. Doprowadziły one do odwołania, w głosowaniu tajnym, radnej Grynkiewicz z funkcji zastępcy przewodniczącej rady. Powodem była utrata zaufania. Nikt nie rozwijał, czego brak zaufania dotyczył, ale najprawdopodobniej spowodowany był jej mocno krytykowaną aktywnością przed dodatkowymi wyborami w sierpniu. A w chwilę później stanowisko przewodniczącego Komisji Turystyki stracił radny Kalupa.  Jego mandat  już od  miesiąca wisiał na włosku, a dalszy udział w sesjach stał pod znakiem zapytania. Zanim nastąpią kolejne proceduralne kroki, radni postanowili, we własnym zakresie, uporządkować sytuację.

Wydawało się, że przez resztę sesji  będzie już spokojnie. Stało się inaczej, radni jeszcze raz  zaskoczyli. Tym razem nie zgodzili się na zmiany w budżecie gminy i doprowadzili do tego, że uchwała w sprawie prognozy finansowej została wycofana.

Bardzo dużo czasu zajęły „Sprawy różne”. Radni dopytywali i dociskali burmistrza  w sprawach parkingów, przebudowy deptaka, publicznych toalet i in., ale przez cały czas pojawiał się, znikał i znowu powracał temat studium i dyskusji publicznej. Burmistrz kilka razy zaznaczał, że nie ma obowiązku uczestniczyć w takim spotkaniu.  Twierdził, ze jego obecność nic by nie wniosła i nic by nie zmieniła, a nawet podkreślił, że już trzy razy uczestniczył  w dyskusji publicznej.  Trochę przesadził, spotkań w ramach dyskusji publicznych było łącznie pięć, a burmistrz brał udział tylko we dwóch, jednej wirtualnej, a jednej na stadionie, gdy nie pojawił się projektant. Szybko je zresztą zakończył, mocno poddenerwowany.  

Burmistrz nie miał najwyraźniej ochoty wyjaśniać mieszkańcom, dlaczego przeznaczył nowe działki pod zabudowę  to przecież są jego własne decyzje. Wybrał unik, a nawet posunął się dalej: W dyskusji z radnym Talagą stwierdził, że nie wie o jakie działki chodzi!!! Podkreślał, że dokument dotyczący studium, jest najlepszy, jaki można było przygotować!

Pozostaje tylko proste pytanie: Dla kogo najlepszy? Dla inwestorów? Kosztem miasta i mieszkańców?

 

 

niedziela, 8 września 2024

Do upadłego. Czwarty raz to samo

Długo burmistrz Karpacza zwlekał, aż w końcu ogłosił: 11 września, w środę, o godz. 16.30 w sali na stadionie odbędzie się dyskusja publiczna nad wyłożonym po raz czwarty studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego Karpacza.

Nic to, że data  ważności studium się kończy. Nic to, że gmina musi czym prędzej zabrać się za plan ogólny, bo  nie zdąży  zmieścić się  w terminie. Ważne jest wyłącznie to, żeby wybranym osobom zrobić „prezenty”,  żeby się wzbogaciły w ramach „podziękowania”. Kosztem miasta, kosztem mieszkańców i kosztem przyrody. Reszta się nie liczy.

Nikt już nie wierzy, że chodzi o ochronę cennych przyrodniczo miejsc. Wiadomo, że projekt studium zabetonuje miasto tak daleko, jak tylko się da. A  tzw. obwodnica to pomysł z piekła rodem, który zniszczy całkowicie dolinę Dzikiego Potoku.

Jest tylko mały kłopot. Jednej rzeczy burmistrz nie przewidział –  że może utracić większość w radzie.  Zmiana składu rady i zmiana nastrojów wśród radnych może całkowicie pogrążyć jego plany. Oby tak się stało.

Po raz piąty wykładania studium nie będzie. Kto, w takim razie pierwszy się zmęczy? Karpaczanie czy lokalna władza? Mieszkańcy już  nie raz  wykazali się wytrwałością i nieustępliwością, a więc: Uwaga! Dyskusja może być ciekawa!