Tytułowe zdanie zostało zaczerpnięte z artykułu, które umieścił na swojej stronie onet.pl Dotyczy on specyficznego związku: turysta – mieszkaniec, jaki istnieje w gminach turystycznych nastawionych na obsługę przyjezdnych gości.
Cały tekst, opublikowany dzisiaj omawia sytuację pod Giewontem, a nie pod Śnieżką, ale można go przenieść z drobnymi zmianami w nazwach spod Tatr w Karkonosze i nie popełnić istotnych błędów.
Autor, Tomasz Mateusiak podsumowuje sezon zimowy, nie koncentrując się na liczbach odwiedzanych gości i jakości świadczonych usług. Zwraca uwagę na wzajemny stosunek do siebie osób, które kierowane uprzedzeniami i wygórowanymi oczekiwaniami utrudniają sobie niepotrzebnie życie i niszczą wypoczynek. Zarzuty dotyczące skąpstwa, pijaństwa, awanturnictwa itp. są stare, jak turystyka w Polsce i nie dotyczą tylko górali. To samo dzieje się przecież u nas. Czy można temu zaradzić? Raczej w ograniczonym stopniu i doraźnie. Przede wszystkim trzeba nauczyć się z tym żyć i łagodzić konflikty na tyle, ile można. Polecam TUTAJ.