To było nieładne zagranie ze strony władz Karpacza. Gdzieś, ponad głowami mieszkańców „ktoś” wpadł na pomysł, żeby w czasie głosowań nad budżetem obywatelskim oddawać głosy nieważne. Pomimo tego, że do wyboru były trzy zatwierdzone komisyjnie projekty (rekreacja w „Gołębiewskim”, defibrylatory i wyposażenie domu kultury).
Wygrał „Gołębiewski” i czy się to komuś podoba, czy nie, właśnie ten projekt, zgodnie z regulaminem powinien wejść w życie. Nagabywanie mieszkańców niedługo przed głosowaniem, żeby oddawali głosy nieważne, a odzyskane w ten sposób środki przeznaczyli na pomoc uchodźcom uważam, delikatnie mówiąc za niefortunne. Pieniądze można było pozyskać na wiele sposobów, zachowując elementarną uczciwość. Na przykład, zwrócić się do mieszkańców z prośbą o przesunięcie wybranych projektów na następny rok, żeby teraz wspomóc przybyszów z Ukrainy. Burmistrz, który posiada rezerwowe środki do własnej dyspozycji, mógł również pokazać gest i podobną kwotę – 100 tys. zł – przeznaczyć dla uchodźców. Niestety, nic takiego nie miało miejsca – wybrano pokrętne sztuczki zamiast prostolinijności i otwartości.
A teraz mieszkańcy Karpacza mogą usłyszeć i przeczytać w lokalnych mediach, jak Burmistrz chwali ich postawę (i przy okazji siebie) twierdząc, że zdali egzamin z solidarności.
Owszem, Karpaczanie są solidarni i ofiarni cały czas, ale nie robią nic na pokaz i nie lubią, gdy się ich do tego przymusza, a potem nieszczerze podziwia.
Wydaje się, że radni poprą uchwałę przyznającą pomoc, mimo że rada gminy nie może zmieniać lub usuwać zadań wybranych w ramach budżetu. Prawdopodobnie nie będzie to żadną przeszkodą, bo „falandyzacja prawa” ma się w naszym mieście całkiem dobrze. Poza tym, żaden radny nie ma ochoty na przypięcie mu łatki, że „nie chciał pomóc uchodźcom”, choćby wydał w tym celu setki złotych własnych pieniędzy.
Nie ulega już teraz wątpliwości, że zasady działania budżetu obywatelskiego wymagają gruntownej przebudowy, żeby zapobiec różnego rodzaju manipulacjom. Cwane gierki rozpoczynają się na etapie składania wniosków, potem podczas ich oceny i na końcu - w czasie głosowań. Ten rok dobitnie pokazał, że wskutek rozmaitych „zabiegów” głosowano nad niezbyt udanymi pomysłami. A na koniec mieszkańcy dostali pouczającą lekcję: ich przekonania, praca w przygotowanie pomysłów i zaangażowanie wcale się nie liczą. Za to w nagrodę, za oddanie nieważnego głosu musi im wystarczyć pochwała od Burmistrza.
Nie po raz pierwszy doświadczamy, że w naszym mieście można iść na skróty bez konsekwencji i każdy chwyt jest dozwolony. Mało komu przychodzi do głowy, że nawet najbardziej szlachetny cel nie uświęca środków. Na zakończenie, pod rozwagę cytuję słowa pewnego francuskiego dyplomaty: „Oszustwem posługuje się ten, co ma ciasny umysł. Dowodzi ono, że nie ma się dość rozległych poglądów, by znaleźć środki osiągnięcia celu drogami sprawiedliwymi i rozsądnymi”.