Obsypana medialnym kurzem i przykryta pasmem sukcesów władz miasta wisi sobie od tygodnia w Biuletynie Informacji Publicznej wiadomość o wyłożeniu projektu studium. Od dzisiaj, aż do 5 marca każdy mieszkaniec może w Urzędzie Miejskim namacalnie sprawdzić, które tereny w nieodległej przyszłości zostaną zabudowane.
Za pomocą haseł o potrzebie ochrony przyrody wprowadza się tylnymi drzwiami nową zabudowę, równocześnie umieszczając zakaz lokalizacji apartamentowców. Taki majstersztyk możliwy jest tylko w Karpaczu!
Zasłona składająca się z lasów, zieleni, pastwisk i gruntów zakrzewionych jest na tyle szczelna, że mało kto odnajdzie w tekście tereny zainwestowane. A gdy je wreszcie wzrokiem wyłowi, zaopatrzone w magiczne słowo „tylko” szybko pojmie, że jest ich tak mało, że nie warto się nimi przejmować. Bo Karpacz z unikalną przyrodą i „szczytem Śnieżki, jako najwyżej położonym punktem miasta” tak bardzo dba o przyrodę i krajobraz, że żadne budujące się na potęgę wieżowce i nowe domy nie są w stanie mu zagrozić. Ta podkreślana jedność miasta ze Śnieżką, Parkiem Narodowym i Lasami Państwowymi skutecznie unieważnia przeinwestowanie Karpacza i kreuje nieprawdziwy obraz. A szkoda.
Warto porównać dwie mapy: uwarunkowań i kierunków zagospodarowania i zaleźć, jak w popularnej zabawie różnice miedzy nimi. Potem przeczytać opisy symboli. A na koniec wyciągnąć wnioski – będą niewesołe.