Przez ostatnie miesiące i lata
dowiadywaliśmy się nieustannie, w jakiej zamożnej miejscowości przyszło nam żyć.
Wystarczyło odsłuchać kilka sesji
wstecz, żeby zauważyć ciągłe
podkreślanie pasma niezliczonych sukcesów Karpacza, a więc nagród, wysokich
miejsc w rankingach, konferencji ze
znamienitymi gośćmi, fantastycznego stadionu i niekończącego się rozwoju. Wprawdzie sporej części mieszkańców słowo
„rozwój” kojarzyło się wyłącznie z zabudowywaniem każdego wolnego skrawka
zieleni, zapchanym miastem i coraz większą uciążliwością codziennego życia, ale
na sesjach wyglądało to inaczej. Widać
było ponadprzeciętną rzeczywistość i ciągle wybijane na pierwszy plan starania władz miasta, żeby uczynić ją jeszcze
lepszą.
Aż
przyszedł marzec, a z nim zawitał w
nasze strony koronawirus i powiedział „sprawdzam”.
Szybko okazało się, jak bardzo Karpacz oderwał się od ziemi i pofrunął w bliżej
nieokreślonym kierunku. Na sesji 27 kwietnia stało się jasne, że
zaciągnięte zobowiązania przytłaczają miasto i potrzebne są nowe kredyty, żeby mogło ono jako tako funkcjonować. Na naszych oczach runął mit majętnego, dobrze
zarządzanego miasta. Wymownym przykładem jest nowy stadion, którego koszt obciążający Karpacz skoczył z 10 mln zł aż do 18 mln.
Rada miejska bez problemów
przegłosowała dwie uchwały, które
pozwolą Karpaczowi chociaż trochę odetchnąć. Umożliwiono przesunięcie spłat rat kredytu do 2025 roku oraz dokonano zmian w
budżecie. Dodatkowo radni przyjęli jeszcze dwie uchwały, które mają, w
założeniu wspomóc lokalnych przedsiębiorców: przedłużono do 30 września termin płatności podatku od
nieruchomości oraz w kwietniu zwolniono z zapłaty tego podatku, oczywiście pod
pewnymi warunkami.
Zadziwiająco dobrze brzmiały wypowiedzi burmistrza i radnych na temat
współpracy w rozwiązywaniu trudnych problemów miasta. To oznacza, że radni czują się jednak odpowiedzialni
za swoje decyzje: gdyby nie ich - przykro to mówić – tchórzliwa postawa w niektórych ważnych
głosowaniach, takiego dramatu by nie było.
Nikt nie wie, na jak długo podjęte działania uratują miasto przed finansową plajtą i co się
jeszcze wydarzy. Jedno jest pewne -
piękna fasada Karpacza skrywa pustkę, a
miasto zaczyna przypominać potiomkinowską wieś.
Na koniec, gdy opadnie bitewny kurz, może się
okazać, że jedynym winnym całemu złu w
mieście będzie koronawirus.