Nadzwyczajna sesja, która odbyła
się przed niespełna tygodniem przyniosła burmistrzowi i jego zwolennikom w
radzie pełną wygraną - wszystkie „śmieciowe”
uchwały zostały przyjęte po ich myśli. Zmiany, które część radnych próbowała wprowadzić zostały
odrzucone, co oznacza, że większość mieszkańców
Karpacza musi się przygotować na drastyczne podwyżki. Głosowanie
poprzedziła dyskusja, w której zabrali głos zazwyczaj milczący radni, tym razem
bardzo zatroskani stanem finansów gminy.
Szalę zwycięstwa na korzyść pomysłów burmistrza przechyliła
nieobecność dwojga radnych, którzy zlekceważyli sesję – widocznie mieli
ważniejsze sprawy niż obronę interesów mieszkańców. W takiej sytuacji wynik został przesądzony i
wszystkie argumenty były „rzucaniem
grochem o ścianę”. W dyskusji podkreślano nierzetelne dane, na których oparto
wyliczenia oraz fatalnie zorganizowane konsultacje społeczne na stadionie.
Przy okazji, gdy propozycje radnego Czerniaka
nie znalazły uznania, na obrońcę mieszkańców wykreował się radny Wojciechowski.
Zatroszczył się o samotne osoby, rodziny
wielodzietne i zadbał o obniżenie stawek za śmieci zmieszane. Ciekawe, ile osób
uwierzy w jego szlachetne oblicze?
Z dużym prawdopodobieństwem można przypuszczać, że „rozgrywka śmieciowa” tak
szybko się nie zakończy. Opór społeczny jest zbyt duży, żeby można było już
teraz odtrąbić sukces. Zwycięski obóz nie może spać spokojnie – nie wystarczy
zrzucać winy na opłaty marszałkowskie i na rząd. W wielu gminach w Polsce
mieszkańcy się organizują, piszą skargi i…. wygrywają.
Oby
"śmieciowa wojna" nie zakończyła się źle, a nasz włodarz nie podzielił losów Pyrrusa, który przed wiekami popadł w konflikt z Rzymem. Po wygranej bitwie, w której pobił Rzymian, ale poniósł wielkie straty westchnął: „Jeszcze jedno takie zwycięstwo, a będę skończony”.