Po czterech latach rządów obecnego
burmistrza, były burmistrz Karpacza zapragnął powrotu do władzy. Wystawił swoją
kandydaturę niepomny tego, że Karpaczanie mogą jeszcze pamiętać, jak wyglądało jego
panowanie. Najwyraźniej liczy na to, że
większość mieszkańców ma pamięć złotej rybki i że uwierzy w bajki z mchu i
paproci.
Były burmistrz podpowiada
obecnemu, że miasto powinno brać aktywny udział przy wydawaniu pozwoleń na
budowę i że nie reaguje, gdy inwestorzy naginają przepisy. Wspomina przy okazji
o niezachowaniu procentowego udziału terenów zielonych. Bardzo się martwi
rosnącymi apartamentami na Wilczej Porębie i sugeruje, że on nigdy by do tego
nie dopuścił.
Podkreśla, że każdą ważną inwestycję poddawał publicznej
debacie, a za przykład podaje trzy koncepcje zabudowy łąki między Staszica a
Skłodowskiej. Twierdzi, że każdą konsultował z mieszkańcami. Mówi tak: „Zawsze
byłem i dalej jestem za rozwojem Karpacza, ale w sposób odpowiedzialny”.
Nie ma sensu rozwodzić się nad
tym, jak wyglądały rządy burmistrza Malinowskiego. Wystarczy krótkie
przypomnienie, które przywoła inne obrazy z przeszłości.
Gdzie był burmistrz Malinowski,
gdy hotelowi „Gołębiewski” przybyły dodatkowe dwa piętra? Interweniował w starostwie? Czy
była reakcja, gdy starostwo wydawało pozwolenie na wycięcie drzew przed Rezydencją bez zgody konserwatora zabytków? Czy naprawdę nie pamięta, jak to było z
konsultacjami w sprawie podziemnej inwestycji na łące? Mieszkańców zastąpili przecież członkowie komisji urbanistyczno-architektonicznej…
Niestety, to, co się działo za
rządów burmistrza Malinowskiego, to nie był żaden „odpowiedzialny rozwój”. To był dramatyczny rozwój. Podobnie jest teraz, za rządów
burmistrza Jęcka.
Burmistrz Malinowski wspierał wielkie hotele.
Burmistrz Jęcek wspiera apartamentowce. Zarówno
jeden, jak i drugi dopuścili do powstania tysięcy nowych miejsc noclegowych i
do betonowania miasta. Różnica między nimi jest więc praktycznie żadna.
Na robienie debat „na niby”
między dwoma panami tak, jak to było cztery lata temu, nas zwyczajnie nie stać.
Jeżeli Karpacz ma być rzeczywiście naszym
wspólnym dobrem to trzeba im wreszcie podziękować. Nie ma innego wyjścia.