Miny osób siedzących za stołem prezydialnym - wczoraj, na trzeciej z kolei sesji nadzwyczajnej - nie były wesołe. Panował minorowy nastrój z nosami spuszczonymi na kwintę.
Mimo widocznej pewności, że tym razem rada zagłosuje po myśli burmistrza, tryumf gdzieś się zagubił, a zamiast niego pojawiły się zdumiewające, nieszczere wypowiedzi i udawane posypywanie głów popiołem.
Burmistrz przed głosowaniem rozpoczął od stwierdzenia, że do trzech razy sztuka i zaczął się tłumaczyć. Opowiadał o koniecznych inwestycjach, o remoncie ulicy Nad Łomnicą, o połączeniu z parkingiem buforowym. Stwierdził, że bez nowoczesnej oczyszczalni ścieków i wody sobie nie poradzimy. Mówił rzeczy doskonale znane każdemu, kto choć trochę interesuje się miastem, nie było w tym nic nowego, ani odkrywczego. Poskromił, tym razem, swoje wcześniejsze buńczuczne i aroganckie zachowanie. Niestety, wyglądało to tylko na zabieg taktyczny.
Natomiast bardzo osobliwe i
niespodziewane było wystąpienie radnej
Grynkiewicz, świeżo upieczonej zastępczyni przewodniczącej rady. W jej słowach o wzajemnym niezrozumieniu, braku komunikacji i
skłóceniu mieszkańców brzmiały fałszywe
nuty. Radna nie tylko pokazała, że ma blade pojęcie o tym, co dzieje się w Karpaczu,
ale co gorsza, próbowała przykryć swoje nieetyczne zachowanie z soboty przedwyborczej,
które już rozniosło się lotem błyskawicy
po całym mieście. Ratowanie własnego
wizerunku przy pomocy pijarowskich sztuczek mało kogo przekona, zwłaszcza gdy podstawowym
źródłem problemów Karpacza są złe decyzje
burmistrza i rady. Nie służą one wcale ani dobru miasta, ani mieszkańcom. Na koniec, po głosowaniu oberwali mieszkańcy - okazało się, że są sami sobie winni.
Ryba faktycznie psuje się od głowy – jeżeli etyczne zachowania, według władz miasta, są tylko frajerstwem – to my mieszkańcy musimy pokazać, że na to się nie zgadzamy.
Dwudziestominutowa sesja już jest do obejrzenia w BIP, polecam.