środa, 31 lipca 2024

Dla kogo mniej oznacza więcej? Dwa i pół miliona są bardziej cenne niż osiem milionów?

 Zdumiewające rzeczy dzieją się w wakacje w Karpaczu.  Na miano  nadzwyczajnego miesiąca zasłużył lipiec, bo odbyły się aż cztery nadzwyczajne sesje, jak nigdy dotąd.

Na dwóch nie podejmowano żadnych uchwał – nie było kworum. Największe zdumienie wzbudziła ostatnia sesja, z 26 lipca 2024 r. Pojawiło się na niej tylko dwóch radnych, zamiast piętnastu, a sama sesja została zwołana na wniosek radnych, a nie burmistrza! Radni postanowili się na niej nie pojawić, nawet ci, którzy podpisali wniosek!

Program sesji zawierał dwa bardzo interesujące punkty.  Pierwszy obejmował dyskusję i głosowanie nad projektem uchwały wyznaczającej kierunki działania burmistrza dla  budowy deptaka. Natomiast drugi  dyskusję i głosowanie nad projektem uchwały w sprawie przystąpienia do sporządzenia planu ogólnego, który ma zastąpić studium.

Ponieważ radni   nie raczyli się pojawić na sesji, nie było żadnej dyskusji na żaden temat. Nastąpiła tylko dłuższa wymiana zdań między prawnikiem gminy a radnym Czerniakiem. Wielka szkoda, że jedynie nowo wybrany radny podszedł do tematu deptaka poważnie. Nieobecna reszta się skompromitowała i zadrwiła sobie z mieszkańców zainteresowanych nowym projektem, zwłaszcza że Gmina Karpacz otrzymała z Polskiego Ładu 8 mln zł dofinansowania!

Co takiego się wydarzyło w krótkim czasie, że radni ostatecznie zgodzili się na remont ulicy Nad Łomnicą z dofinansowaniem 2,5 mln zł, a zlekceważyli deptak i 8 milionów.

Obietnica przewodniczącej rady, że odbędzie się dyskusja nad projektem deptaka, w sytuacji, gdy gmina prawdopodobnie straci grube dofinasowanie brzmi jak kiepski żart. Musztarda po obiedzie?

 

 

środa, 24 lipca 2024

Pyrrusowe zwycięstwo: poobijany burmistrz, samokrytyka i krytyka na sesji

 Miny osób siedzących za stołem prezydialnym  - wczoraj,  na trzeciej  z kolei  sesji nadzwyczajnej  - nie były wesołe. Panował minorowy nastrój  z nosami spuszczonymi na kwintę.

Mimo widocznej pewności, że tym razem rada zagłosuje po myśli burmistrza, tryumf gdzieś się zagubił, a zamiast niego pojawiły się zdumiewające, nieszczere wypowiedzi i udawane posypywanie głów popiołem.

Burmistrz przed głosowaniem rozpoczął od stwierdzenia, że do trzech razy sztuka i zaczął się tłumaczyć. Opowiadał o koniecznych inwestycjach, o remoncie ulicy Nad Łomnicą, o połączeniu z parkingiem buforowym. Stwierdził, że bez nowoczesnej oczyszczalni ścieków i wody sobie nie poradzimy. Mówił rzeczy doskonale znane każdemu, kto choć trochę interesuje się miastem, nie było w tym nic nowego, ani odkrywczego.  Poskromił, tym razem, swoje wcześniejsze buńczuczne i aroganckie   zachowanie. Niestety, wyglądało to tylko na zabieg taktyczny.

Natomiast bardzo osobliwe i niespodziewane  było wystąpienie radnej Grynkiewicz, świeżo upieczonej zastępczyni przewodniczącej rady.  W jej słowach o  wzajemnym niezrozumieniu, braku komunikacji i skłóceniu mieszkańców  brzmiały fałszywe nuty. Radna nie tylko pokazała, że ma  blade pojęcie o tym, co dzieje się w Karpaczu, ale co gorsza, próbowała  przykryć swoje  nieetyczne zachowanie z soboty przedwyborczej, które  już rozniosło się lotem błyskawicy po całym mieście.  Ratowanie własnego wizerunku przy pomocy pijarowskich sztuczek mało kogo przekona, zwłaszcza gdy podstawowym źródłem problemów Karpacza  są złe decyzje burmistrza i rady. Nie służą one wcale ani dobru miasta, ani mieszkańcom. Na koniec, po głosowaniu oberwali mieszkańcy - okazało się, że są sami sobie winni.

Ryba faktycznie psuje się od głowy – jeżeli etyczne zachowania, według władz miasta,  są tylko frajerstwem – to my mieszkańcy musimy pokazać, że na to się nie zgadzamy.

Dwudziestominutowa sesja już jest do obejrzenia w BIP, polecam.

 

sobota, 20 lipca 2024

Burmistrz na deskach. Na własne życzenie

 Po wyborach w kwietniu burmistrz Karpacza triumfował. Wydawało mu się, ze miasto jest jego.  I faktycznie, na początku radni zachowywali się tak, jakby mu z ręki jedli.

Na sesji w czerwcu burmistrz nie tylko otrzymał wotum zaufania  i absolutorium, ale dostał dużo więcej. Dzięki grupie „własnych” radnych udało mu się unicestwić inicjatywę obywatelską w sprawie uchylenia studium.  Zanosiło się, że tak będzie już zawsze, przez całą kadencję:  burmistrz sobie coś wymyśli, a rada  mu radośnie przyklaśnie.

Nadszedł lipiec, a z nim pojawiły się nieoczekiwane kłopoty burmistrza.   Radni wreszcie się otrząsnęli i nie pozwolili sobą dalej manipulować. Pierwsze starcie miało miejsce na nadzwyczajnej, V sesji zwołanej na wniosek burmistrza.  Podwyżkę opłat za zajęcia przedszkolne udało mu się przeforsować, aczkolwiek nie bez problemów.  Znacznie gorzej było ze zmianami w budżecie gminy. Radni, wielokrotnie zwodzeni, nie uwierzyli, że burmistrzowi chodzi wyłącznie o przebudowę ulicy Nad Łomnicą, a nie o deptak. Nie ulegli szantażowi i nie wzruszyła ich wizja utraty dofinansowania.   Niegdyś przypieranie radnych do muru pod groźbą utraty środków odnosiło skutek, tym razem – nie! Zbyt wiele razy stosowano cwaniacki chwyt ze wrzucaniem projektów  uchwał w ostatniej chwili. Fakt, że w starostwie powiatowym jest rozpatrywany wniosek o pozwolenie na budowę  dla głównej ulicy miasta, zrobił swoje. W rezultacie radni nie zgodzili się na zmiany, a burmistrz, mocno wzburzony, gwałtownie opuścił salę.

Wczoraj, kolejne posiedzenie Rady Miejskiej zakończyło się, zanim  zdążyło się zacząć.  Nie było kworum – zaledwie 7 radnych przybyło ratować VI nadzwyczajną sesję burmistrza. Takie są skutki, kiedy pycha włodarza i przekonanie, że wolno mu wszystko zderzają się z rzeczywistością. Odwoływanie się przez burmistrza do rzetelności, godności i uczciwości radnych wyglądało na kpinę, a wymienianie niektórych nieobecnych po nazwisku kojarzyło się z próbą zastraszania. Burmistrz wybrał konfrontację, zamiast zwyczajnej dyskusji nad projektem deptaka lub  wytłumaczenia konieczności przebudowy "Nad Łomnicą" w pierwszej kolejności.  Zapowiedział stanowczo, że przebudowy ulicy nie będzie. Czy to rzeczywiście radni wybrali własne dobro, jak twierdził burmistrz? A może, tym razem, radni wybrali akurat dobro Karpacza?